Zielono mi! Ah tak tak,
na sercu i w duszy, za oknem i na talerzu. Dziś moje pokrewne
irlandzkie dusze świętują Dzień Św. Patryka, w oczach mieni się
od rudych bród, złota, zielonych listków koniczyny, kapeluszy z
klamerką i wróżek. Łączymy się zatem z nimi, niestety nie
ciałem, ale chociaż smakiem i kolorem. No i oczywiście cały czas
w duchu Tygodnia naleśnikowego, więc na naszych talerzach piętrzą
się i królują zielone naleśniki. Pyszne, puchate i naprawdę
godne polecenia. Najlepiej smakują na zimno, więc sprawdzą się idealnie w roli przekąski spacerowej.
Zielone naleśniki
- dowolna ilość szpinaku (od tego zależy intensywność koloru), u nas ~6 brykietów
- 300ml dowolnego mleka
- 150g mąki pszennej
- 2 jajka
- 30g masła
- łyżka soku z cytryny
- serek śmietankowy
- łosoś
Szpinak odmrażamy na
patelni bądź dusimy do miękkości, jeśli dorwaliśmy świeży.
Mleko zmiksować z jajkami, aż się zacznie pienić, dodać mąkę i
zmiksować na gładko, następnie cienką stróżką wciąż miksując
wlać roztopione masło i sok z cytryny. Na koniec dodać odparowany
i rozdrobniony na papkę szpinak (można zblendować). Po dodaniu
szpinaku można jeszcze dosypać mąki, jeśli uznacie, że ciasto
jest za luźne. Powinno mieć konsystencję śmietany. Smażyć na
odrobinie tłuszczu. Podawać posmarowane serkiem z kawałkami
łososia i zwinięte w rulonik. Tosia pożarła naleśnika z samym
serkiem. Mimo, że naleśniki mają w sobie szpinak, doskonale
komponują się także z farszem na słodko, także można puścić
wodze fantazji.
Smacznego!
Niniejszy post bierze udział w akcji Zielono mi... do której wszystkich serdecznie zapraszam! O akcji przeczytacie pod TYM linkiem.
Dziękuję za kolejny przepis na Zielono :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam