05 października 2012

44 tygodnie - Ciasteczka orkiszowe


Bolączka poprzeprowadzkowa ze środka wielkiego miasta do małej mieścinki: daleko do sklepu i brak masła może przekreślić wiele planów. Dlatego też zrobienie bułeczek rano okazało się niewykonalne z powodu braku masła. Ciasto dopiero zaczęło wyrastać zatem szanse na porządne światło po upieczeniu bułeczek są nikłe. Taka mała złośliwość losu i nauczka, żeby lepiej się zorganizować następnym razem. Niestety trudno tak szybko przestawić się z myślenia wielkomiejskiego, gdzie wejście do sklepu jest dokładnie naprzeciw wyjścia z bloku, na myślenie małomiasteczkowe, gdzie zakupy wiążą się z wielką wyprawą. Przy czym oczywiście nie żałuję przeprowadzki i zamierzam nauczyć swój mózg nowego rodzaju zachowań, czy tego chce czy nie.
Żeby jednak nie zostawiać kolejnego posta bez przepisu, przedstawiam wam dziś przepis na najwspanialsze na świecie ciasteczka orkiszowe. Zdrowe i naprawdę smakowite, szczególnie do popołudniowego kubka kawy bądź wieczornego kubeczka kakao. Bardzo gorąco je polecam, szczególnie że jest to zdrowa wersja domowego smakołyka. Ciasteczka zasilą grupę przepisów na każdy tydzień roku.


Ciasteczka orkiszowe

  • 3 szklanki mąki orkiszowej
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 225 g masła
  • 1 szklanka ciemnego brązowego cukru
  • 2 jajka
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego


Wymieszać w misce suche składniki, po czym dodać zimne masło i poszatkować je nożem. Dodać jajka i zagnieść jednolite ciasto. Następnie zawinąć je w folię spożywczą i schować do lodówki na co najmniej 2h. Po wyjęciu odrywać po skrawku ciasta i formować kulki wielkości orzecha włoskiego. Na blasze kulki powinny mieć nieco wolnej przestrzeni dookoła, ponieważ się lekko rozpłyną. Mnie na jeden raz na blasze zmieściło się 12 kuleczek. Piec w 175 C przez ~20 minut.
Smacznego!

04 października 2012

Kanelbullens Dag

Witajcie!

Właśnie minął sobie cichutko szwedzki dzień cynamonowej bułeczki i choć nadal mam niejasne wewnętrzne przeczucie, że powinnam się wstrzymać z powrotem do blogowania, ten dzień niejako mnie do tego przekonał. Upiekłam dziś cynamonowe bułeczki dla mojego siostrzeńca, trzylatka który niefortunnie zachorował na zapalenie zatok i bardzo potrzebował czegoś, co poprawi mu humor. Stąd impuls do upieczenia bułeczek, które zniknęły tak szybko, że nie miałam nawet szans ich sfotografować. Do tego otrzymałam zarządzenie od męża, że jutro powtórka, tylko że tym razem od samego rana, tak żeby były gotowe za dnia, kiedy są jeszcze jakieś szanse na dobre światło, żeby zdjęcia wyszły jak najlepsze. Dlatego też zdjęcia i przepis będą jutro, tymczasem zapraszam na urokliwą stronę, na której znajdziecie wszystko na temat cynamonowych bułeczek i szwedzkiego święta: Kanelbullens Dag.

Na koniec nadal w cynamonowym klimacie, zdjęcie psa Cynamona

PS. Justynko dostałam Twojego maila i był on niezwykle pokrzepiający i miły. Postanowiłam zrobić sobie przerwę w blogowaniu na jakiś czas, głównie ze względu na lawinę spraw, która na mnie spadła w te wakacje. Właściwie nie miałam wolnego weekendu od początku czerwca aż do wesela, które z resztą było jednym z powodów przerwy. Trochę mi głupio, że nie zapowiedziałam tego w żaden sposób na blogu, ale też przerwa wynikła z coraz bardziej przedłużającego się braku kolejnego posta. Obiecywałam sobie kilka razy, że coś w końcu zacznę, aż pogodziłam się z myślą, że co najmniej do wesela pewnie nie zacznę i tak to się skończyło. Teraz ruszam z nowym impetem, uzbrojona w dwie wspaniałe książki o fotografii kulinarnej oraz stertę przepisów do wypróbowania i przekazania!
Pozdrawiam
Toczka

19 kwietnia 2012

Świderki z tuńczykiem



A oto przepis przysłany mi przez dobrą znajomą, którą usilnie staram się namówić na blogową współpracę, żeby posty pojawiały się częściej niż w tej chwili:

Przepis „na szybko” dla osób, które nie mają czasu gotować, ale chcą smacznie zjeść. Tak naprawdę dania gotują się same, a najlepszym na to dowodem jest fakt, że ten wpis powstaje w czasie, kiedy mój obiad dochodzi sobie na kuchni ;)

 
Świderki z tuńczykiem

Dla dwóch osób:
  • ok 150-200g makaronu świderki
  • puszka tuńczyka w oleju (w kawałkach, nie rozdrobnionego czy sałatkowego)
  • niecała puszka kukurydzy
  • parmezan

Makaron gotujemy według instrukcji na opakowaniu, puszki otwieramy i odsączamy (tuńczyka tylko z nadmiaru oleju - będzie doskonałym nośnikiem smaku).
Ugotowany makaron odsączamy i wrzucamy z powrotem do garnka, w którym się gotował. Wrzucamy tuńczyka i kukurydzę, mieszamy. Wykładamy na talerze, posypujemy parmezanem - gotowe.
Przepis można wzbogacić o oliwki, pomidorki koktajlowe lub cokolwiek innego Wam się zamarzy ;)


04 kwietnia 2012

46 i 45 tygodni - Sernik na zimno i Zebra


W związku z tym, że w zeszłym tygodniu nie udało mi się zamieścić przepisu, choć deser był i szczodrze go obfotografowałam, dziś dwa przepisy. Pierwszą moją deserową propozycją na siódmy tydzień roku z kolei, jest sernik na zimno, przygotowany z trzykrotnie zmielonego twarogu. Muszę przyznać, że sernik jest rewelacyjny i dawno nie jadłam tak dobrego sernika na zimno, czułam się zupełnie jakbym jadła sernik z mascarpone. Jest bardzo prosty w przygotowaniu, wręcz banalny i całkiem szybki, jeśli nie liczyć czasu potrzebnego na zastygnięcie masy serowej i galaretki. Bardzo delikatny i rozpływający się w ustach, myślę że najlepiej wygląda zrobiony w foremce w kształcie serca, tak jak zaprezentowała go na swoim blogu Dorota. Ja dodałam do przepisu swoją wariację, jak zwykle z resztą, w postaci biszkoptów, bo nie wyobrażam sobie sernika na zimno bez biszkoptowego spodu.


Sernik na zimno

  •  350 g twarogu trzykrotnie zmielonego półtłustego
  • 1 puszka mleka skondensowanego, słodzonego (400 g)
  • 1 łyżeczka pasty z wanilii lub ekstraktu z wanilii
  • 1 łyżka żelatyny + 1/5 szklanki gorącej wody
  • 2 opakowania galaretki (malinowej, truskawkowej, wiśniowej) rozpuszczone w 3 szklankach wody
  • dowolne czerwone owoce (opcjonalnie) - ja dodałam banany i też wyszło pysznie
  • 250 ml śmietany kremówki + 2 łyżeczki cukru pudru
  • biszkopt/1 opakowanie biszkoptów

Spód można wykonać samodzielnie (postaram się w najbliższym czasie wrzucić swój sprawdzony od lat przepis), bądź w wersji ekspresowej można po prostu kupić paczkę biszkoptów.
Do zmielonego twarogu dodać mleko skondensowane i zmiksować na gładko, pod koniec dodać wanilię. Żelatynę rozpuścić w 1/5 szklanki ciepłej wody, odstawić na chwilę, po czym dodać dwie łyżki masy serowej, zmiksować razem i dodać do całości masy.
Formę, najlepiej serce o średnicy ~23cm, wyłożyć papierem do pieczenia bądź folią spożywczą, położyć biszkopt bądź poukładać dowolną ilość biszkoptów i wylać na nie masę serową. Odstawić w chłodne miejsce do zastygnięcia. Na koniec ułożyć na zastygniętym serku owoce i zalać tężejącą, schłodzoną galaretką. Po raz drugi odstawić do zastygnięcia galaretki. Przed podaniem udekorować sernik śmietaną ubitą na sztywno z dwiema łyżkami cukru pudru.
Smacznego!


Moją drugą propozycją, na ósmy tydzień roku, jest ciasto, które towarzyszy mi od trzech lat na każdym wyjeździe wakacyjnym. Jak już kiedyś pisałam, moją mojego małża tradycją wakacyjną, są wyjazdy na Flamberg, w związku z tym, że jest to wypad pod namioty w sam środek lasu, zwykle zabieramy ze sobą sporą ilość prowiantu. W zeszłym roku podawałam na blogu przepis na chleb i chałkę, które z nami pojechały, natomiast nie wrzuciłam przepisu na Zebrę. Głównym powodem, dla którego tak się stało jest to, że Zebra zwykle znika w ciągu pierwszego dnia wyjazdu :] Dlatego postanowiłam upiec ją poza sezonem, żeby podzielić się z Wami tym genialnym przepisem. Niestety nie potrafię już sobie przypomnieć skąd go mam.


Zebra

  • 5 jaj
  • 480g mąki pszennej
  • 250g cukru
  • 1 szkl. oleju
  • 1 szkl. oranżady lub innej wody gazowanej
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka cukru waniliowego
  • 3 łyżki kakao
  • 2 łyżki mąki

Jaja ubić z cukrem i cukrem waniliowym na gęstą, puszystą masę (ok. 8 minut) - niestety z ubijaniem jajek już tak jest, że są lepsze jeśli ucierać je dłużej, jak w bezach. Wciąż miksując, ale na mniejszych obrotach, dodać oranżadę i olej, a następnie dosypać mąkę z proszkiem do pieczenia. Masę podzielić na dwie części, do jednej wsypać kakao, do drugiej dwie łyżki mąki. Tortownicę bądź dużą keksówkę posmarować masłem i posypać bułką tartą, na środek wylewać na przemian po dwie łyżki jasnego i ciemnego ciasta. Piekarnik rozgrzać do temp 180 C i piec przez 1 godzinę.
Smacznego!


21 marca 2012

47 tygodni - Ciasto marchewkowe


Moją dzisiejszą propozycją w ramach projektu "52 tygodnie", czyli cały rok z deserami, zapraszam Was serdecznie na jedno z lepszych ciast jakie jadłam. Ciasto marchewkowe traktuję jako wyzwanie, ponieważ przepisów na dobre jest mnóstwo, natomiast gdzieś tam kryje się ten jedyny, najlepszy przepis i zamierzam go znaleźć. Jak na razie prezentowany poniżej przepis przebił wszystkie dotąd wypróbowane, choć jak sądzę, da się go jeszcze doszlifować i osiągnąć kolejny, wyższy level marchewkowego wtajemniczenia.
W każdym razie ten przepis jest rewelacyjny i gorąco go polecam, naprawdę wart wypróbowania. Ciasto zniknęło z talerza w ciągu niecałego dnia.


Ciasto marchewkowe
  • 2/3 szklanki mąki pszennej
  • pół szklanki syropu daktylowego (szklanka suszonych daktyli zalana wrzątkiem na noc, następnie odsączonych i zblendowanych na gładko)
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/4 łyżeczki zmielonych goździków
  • 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • 1/4 łyżeczki ziela angielskiego
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/3 szklanki oleju rzepakowego lub z orzechów włoskich
  • 2 jajka, roztrzepane
  • 1 szklanka posiekanych orzechów włoskich
  • pół szklanki posiekanego świeżego ananasa
  • 1 szklanka startej na średnich oczkach marchewki

Ciasto wyjdzie najlepsze, jeśli wszystkie składniki będą w temperaturze pokojowej. Na wstępie w jednej misce wymieszać wszystkie suche składniki, w drugiej zmiksować jajka z olejem i daktylami. Połączyć zawartość obydwu misek, po czym dodać marchewkę, orzechy i ananasy, dokładnie wymieszać. Piekarnik rozgrzać do 175 C, przełożyć ciasto do formy (20cm średnicy) wysmarowanej tłuszczem i obsypanej bułką tartą. Piec 45 minut do suchego patyczka. Wystudzić na kratce.

Serowy krem

  • 1/2 l śmietany kremówki
  • 300g mascarpone
  • 1/2 szkl. syropu klonowego
  • łyżka soku z cytryny
  • 1 łyżeczka ekstraktu lub pasty z wanilii
Śmietanę ubić na sztywno, pod koniec wlać syrop z sokiem z cytryny i miksować, aż się połączą. Na koniec dodać mascarpone i delikatnie wymieszać łyżką albo miotełką.
Połową kremu serowego przełożyć rozkrojone ciasto, drugą połowę wyłożyć na wierzch. Udekorować orzechami i ewentualnie posypać kakaem.
Smacznego!





12 marca 2012

48 tygodni - Bezy


Specjalnie na urodziny mojej mamy postanowiłam zabrać się za bezy. Do tej pory robiłam je trzy razy, z czego dwa wyszły nawet smacznie, tym razem jednak byłam twarda i zastosowałam się absolutnie do wszystkich zaleceń, namęczyłam się, głowa mnie rozbolała od jednostajnego dźwięku miksera, ale bezy wyszły rewelacyjne! Bardzo gorąco polecam spróbować się w tej trudnej sztuce pieczenia/suszenia bez. Po raz drugi przepis zaczerpnęłam z bloga Moniki Na Grabinie.


Bezy
  •  4 białka
  • 100g drobnego cukru
  • 120g cukru pudru

Białka ubić na sztywną pianę, musi być naprawdę mocno ubita. Następnie dodawać po trochu drobny cukier, wciąż miksując, po dodaniu całości drobnego cukru miksować nieustannie przez 10 minut. Jest to bardzo ważne, żeby bezy po wyciśnięciu na blachę zupełnie się nie rozpłynęły. Po dziesięciu minutach miksowania dodać po trochu cukier puder i mieszać jeszcze przez 2-3 minuty. Przełożyć masę bezową do rękawa albo szprycy i wyciskać na blachę cienko posmarowanej tłuszczem. Powinny wyjść około dwie blachy bezików. Piekarnik rozgrzać do 110 C i piec, a w zasadzie bardziej suszyć, przez godzinę.
Smacznego!




07 marca 2012

49 tygodni - ciasto jogurtowe



Wystąpił pierwszy mały poślizg, mam nadzieję że ostatni, ale techniczne problemy czasem ciężko przeskoczyć. Moje polegały głównie na tym, że mąż wyjechał do Stanów i zostawił mnie samą z pieskiem, zabierając aparat. W związku z wizytą pieska u weterynarza mogłam do rodziców pojechać dopiero w poniedziałek i zanim się spostrzegłam mamy już środę :] Na szczęścia mój tata jest w posiadaniu wspaniałej lustrzanki, którą próbuję ogarnąć, dziś zobaczycie moje pierwsze próby. A moja kolejna propozycja w ramach projektu "52 tygodnie" to wspaniałe ciasto jogurtowe. Wiele prób musiałam przejść zanim udało się je upiec tak, jak chciałam. Według mnie i mojej rodziny jest idealne, aromatyczne, słodziutkie, wilgotne i mięciutkie. Bardzo gorąco polecam, szczególnie teraz, kiedy wiosna puka nieśmiało do naszych drzwi.
Przepis znalazłam na rewelacyjnym i bardzo ciepłym blogu Moniki, Na Grabinie. Zgodnie z jej instrukcją, najlepiej użyć kubeczka jogurtu o pojemności 220g, potem umyć kubeczek i użyć go do odmierzania pozostałych składników.

Ciasto jogurtowe

  • 3 kubki mąki pszennej
  • 1 kubek cukru (według mnie jest to ilość zupełnie wystarczająca)
  • 2 łyżki cukru waniliowego
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 1 kubek jogurtu naturalnego
  • 3 jajka
  • 1 kubek oleju
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

Mąkę przesiać i wymieszać z proszkiem do pieczenia, następnie powoli, stopniowo dodać kolejne składniki. Tego ciasta nie wolno mieszać mikserem! Obroty, nawet te najwolniejsze, są znacznie za szybkie i ciasto po upieczeniu często okazuje się zakalcem. W związku z tym kolejne składniki najlepiej wmieszać w mąkę łyżką. Nie musi być też super gładkie, mieszamy tylko do połączenia się wszystkich składników. Następnie przelać gotowe ciasto do formy, najlepiej tortownicy o średnicy 25-25cm, wysmarowanej masłem i obsypanej bułką tartą. Na wierzch można ułożyć owoce, ale nie jest to konieczne. Ja użyłam brzoskwiń i na specjalne zamówienie taty, na części ciasta położyłam pokrojonego ananasa.
Piec w 180 C przez ~30 minut, a w zasadzie do suchego patyczka, bo mnie pieczenie zajęło aż 40 minut i dopiero wtedy nabrało kolorów i patyczek był całkiem suchutki. Po wystudzeniu można też posypać cukrem pudrem, moim zdaniem byłoby jednak wtedy za słodkie.
Smacznego!





26 lutego 2012

50 tygodni - Jabłkowe crumble z migdałami i płatkami owsianymi



Moja dzisiejsza propozycja jest równie smaczna co zdrowa. Przyznam, że jest to jedno z lepszych crumble jakie jadłam, a crumble obok sernika to moja wielka miłość i słabość. W końcu crumble to esencja wszystkiego, co w cieście najlepsze, czyli owoców i kruszonki. W wypadku tego przepisu kruszonka jest chrupka i wyśmienita, jabłka natomiast są delikatne i leciutko skarmelizowane. Idealny sposób na dopełnienie leniwego, niedzielnego popołudnia, gdy za oknem świeci wczesnowiosenne słoneczko. Kochana Yoru, ten przepis jest specjalnie dedykowany Tobie :)


Jabłkowe crumble z migdałami i płatkami owsianymi
  • 5 jabłek
  • 1 łyżka wody
  • 2 łyżki cukru
  • 75 g mąki
  • 75 g zmielonych na mąkę migdałów
  • 30 g płatków owsianych
  • 2 łyżeczki cynamonu
  • 75 g cukru 
  • 75 g zimnego masła
  • lody waniliowe bądź śmietankowe

Jabłuszka obrać i wykroić gniazda nasienne, pokroić je w plasterki i wrzucić do garnka razem z łyżką wody i dwiema łyżkami cukru (bardzo dobrze sprawdza się brązowy). Gotować ~20minut, aż jabłuszka nieco zmiękną, ale wciąż zachowają swój kształt. W tym czasie przygotować kruszonkę. W misce zmieszać mąkę z cukrem i cynamonem oraz zmielonymi płatkami migdałowymi, dodać zimne masło i szybko wyrobić nie zagniatając. Ostatni punkt jest bardzo ważny, ponieważ jeśli zaczniemy wyrabiać kruszonkę, masło pod wpływem ciepłoty dłoni zmięknie i kruszonka po upieczeniu nie będzie już tak przyjemnie chrupka. Na koniec dorzucić płatki owsiane i ewentualnie troszkę płatków migdałowych. Kruszonka powinna mieć w tej chwili konsystencję mokrego piasku.
Uprażone jabłuszka wyłożyć do żaroodpornego naczynia i posypać je z wierzchu kruszonką, można ją troszkę pozbijąc w nieduże grudki. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180 C i piec przez 30 minut. Podawać na ciepło z kulką lodów.
Smacznego!