29 listopada 2010

Brioche, czyli francuska bułeczka

 
 Są takie dni, jak dziś, kiedy człowiek budzi się rano, patrzy przez okno i czuje w kościach nadchodzące święta. Śnieg sypał jak szalony przez całą noc, oblepił szare, bezlistne drzewa zamieniając je w lukrowe cudeńka, zabielił ulice, chodniki, dachy i parapety. Uwielbiam śnieżną zimę, niezbyt zimną, za to puszystą i mięciutką jak pierzynka.
W weekend razem z M. wybraliśmy się na przedświąteczne zakupy, tak wiem, bardzo wcześnie, ale oboje lubimy mieć dużo czasu na podjęcie decyzji. Zakupiliśmy prezenty niemalże dla wszystkich, a niektórych to nawet przyszłym obdarowanym zazdroszczę. Po powrocie natomiast, kiedy zmarznięci, cali w białych płatkach, ale przeszczęśliwi wparowaliśmy do domu, czekały już na nas przepyszne bułeczki maślane, bardzo popularne we Francji. Do nich zaserwowałam gorącą kawę z pianką, mmm, pycha!

Brioche

  • 20g świeżych drożdży
  • 100ml ciepłego mleka
  • 375g mąki tortowej
  • 50g cukru pudru
  • 2 łyżeczki soli (ja wsypałam jedną)
  • 3 jajka + 1 roztrzepane
  • 175g bardzą miękkiego masła

Drożdże skruszyć, zasypać łyżeczką cukru pudru, po czym dodać mleko i dosypać 2 łyżki mąki. Odstawić do wyrośnięcia. Mąkę zmieszać z cukrem pudrem i solą, dodać wyrośnięty rozczyn i zacząć miksować. Wbić po koleji 3 jajka i miksować przez 5 minut. Dodać miękkie masełko i miksować kolejne 5 minut. Ciasto przełożyć do lekko wysmarowanej olejem, plastikowej miski i wstawić do lodówki na całą noc.
Dużą keksówkę wysmarować olejem, ciasto pokroić nożem na 12 części, uformować z nich zgrabne kuleczki i układać tuż obok siebie w formie. Odstawić do wyrożnięcia na 3h. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Wyrośnięte ciasto posmarować roztrzepanym jajkiem i wstawić do piekarnika. Piec 30 minut na złoty kolor, jeśli zrumieni się wcześniej, na wierzchu położyć folię aluminiową i piec dalej. Studzić 10 minut w formie, po czym wyjać na metalową kratkę.
Smacznego! 


 

 

25 listopada 2010

Dzień Pluszowego Misia

Od rana dziś trwają ostre przygotowania do Dnia pluszowego misia, jako że pracuję z dziećmi i dla nich jest to wielkie święto. Przy okazji będziemy mówić o Dniach Honorowego Krwiodawstwa 22-26 listopada. W związku z jednym i drugim świętem dzieciaki otrzymają prezenty od Centrum Krwiodawstwa w postaci Misia Krwinki (we wtorek dostały ogromnego misia od firmy produkującej ciasteczka, więc będzie dziś misiowo).

Poniżej zdjęcia najsławniejszych misiów oraz informacja na temat misiowego konkursu blogowego:

Miś Uszatek
(Źródło: http://www.pega-z.blogspot.com/)

Miś Kolargol
(Źródło: http://ubakany.webpark.pl/)

Miś Puchatek
(Źródło: http://ekartki.net.pl/675_ekartka_kubus_puchatek_2.html)

Miś Patington
(Źródło: http://blog.babytrendsetter.com/2010/09/mis-paddington-w-internecie.html)

Miś Baloo
(Źródło: http://www.pollsb.com/polls/p9524-cutest_bear)

Konkurs Misiowy zorganizowała Bajeczną Fabryka, chętnych serdecznie zapraszam do zabawy :]

24 listopada 2010

Karaibski chlebek bananowy


Kichając i prychając, razem z malutkim, czarnym koleżką, który wzbogacił nasze szczurkowe towarzystwo, zastanawiam się czy jeszcze pamiętam jak to jest nie mieć kataru. Macie tak czasem, że chorując zapominacie jak to jest być zdrowym i marzycie tylko, żeby to się wreszcie skończyło, a będąc zdrowym myślicie sobie "no, przecież nie było w końcu tak źle"? Ja w każdym razie mam tak za każdym razem, kiedy przyjdzie mi doświadczyć przeziębienia albo czegoś w podobie. Siedzę zatem, obsypana strzępkami chusteczek higienicznych, okutana w cieplutki kocyk, z trzema książkami, które chorują razem ze mną i szczurkiem Przecinkiem za pazuchą, żeby się malec też wygrzewał. Zastanawiam się jednocześnie, czy M. będzie tak miłosierny i zrobi dla mnie kolejną herbatę z miodem i cytryną. A może nawet przyniesie mi kawałek bananowej pyszności, która niesie ze sobą zapach ciepłych, karaibskich plaż?


Karaibski chlebek bananowy

3 banany
2 łyżki miodu
200g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka gałki muszkatołowej (jak dla mnie mogłoby jej być nieco mniej, tak z 3/4 łyżeczki)
150g masła
175g brązowego cukru
2 ubite jajka
50g orzechów włoskich

Banany rozgnieść w misce, razem z miodem. Do drugiej miski wsypać mąkę, proszek do pieczenia i gałkę. Masło utrzeć razem z cukrem na gładką, jasną masę, dodać stopniowo po jednym jajku, dobrze ubijając po każdym dodaniu. Dosypać partiami mąkę i po zmiksowaniu dodać banany i orzechy. Przemieszać wszystko razem łyżką, po czym wyłożyć do natłuszczonej oraz obsypanej bułką tartą foremki. Wygładzić wierzch i piec ok. 50 minut w 180 C.
Smacznego!


19 listopada 2010

Piernik staropolski

Dziś wpis bez zdjęć, ale mam szczerą nadzieję, że tuż przed świętami będę mogła wkleić tu zjawiskowe zdjęcia przedstawiające jedno z najstarszych polskich ciast. To moje pierwsze podejście, dlatego długo szperałam, nim znalazłam przepis zachwalany przez sporą część internautów. Piekła go już Dorota z bloga Moje Wypieki oraz wiele jej czytelniczek, a sam przepis pochodzi z forum, na którym umieściła go Apolka. Podejmuję rękawicę i mam nadzieję, że jakoś podołam. Ciasto zagniotłam już we wtorek, a piec zamierzam w okolicach 21 grudnia. Z połowy powstaną pierniczki przystrojone czekoladą i bakaliami, z drugiej połowy cały piernik z powidłami. Trzymajcie kciuki!

Piernik staropolski

0,5 kg miodu
2 szkl. cukru (ja wsypałam 1)
250g masła
1 kg mąki pszennej
3 jajka
3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
0,5 szkl mleka
0,5 łyżeczki soli
2-3 torebki przyprawy do piernika (80g-120g)

Miód, cukier i masło podgrzać stopniowo, niemal do wrzenia, wymieszać porządnie i ostudzić. Do chłodnej masy dodać mąkę pszenną, jajka, sodę oczyszczoną rozpuszczoną w mleku, sól oraz przyprawę do piernika. Ciasto starannie wyrobić i przełożyć do kamionkowego lub emaliowanego garnka. Przykryć ściereczką i odstawić w chłodne miejsce na 5-6 tygodni. Piec 3-4 dni przed świętami.

Pieczenie:
Ciasto podzielić na 3 części, rozwałkować (0,5 cm) i piec w dużej blasze, w temperaturze 160-180 C przez około 15-20 minut. Schłodzić.
Placki przełożyć podgrzanymi powidłami śliwkowymi, przykryć arkuszem papieru i równomiernie obciążyć, odstawić do skruszenia na 3-4 dni. Przed podaniem polać czekoladą albo lukrem.
Smacznego!

14 listopada 2010

Orzechowa niedziela

 


Dziś pozwolę, by orzechy przemówiły same za siebie. Przygotowałam dwa przepisy, pierwszy to słoweński przysmak na śniadanie bądź na deser, drugi znają chyba wszyscy, którzy choć trochę interesują się kulinariami zza Wielkiej Wody (przepis pojawił się w ramach orzechowego tygodnia w zeszłym roku na blogu Gotuję bo lubię, pomyślałam że warto go przypomnieć także w tym).

Palačinke z orehi

8 naleśników jak z przepisu na naleśniki z żurawiną
1 szkl. orzechów włoskich
aromat pomarańczowy
2 łyżki cukru pudru
20g masła
4 łyżki rumu
30-40g rodzynek
szczypta cynamonu
4-5 łyżek śmietany 30%

Rodzynki namoczyć w niewielkiej ilości wody (można dodać trochę rumu), następnie dokładnie wymieszać je z pozostałymi składnikami farszu. Na naleśniki nakładać ok. 1 łyżkę nadzienia i zawinąć w rulonik, albo jak ktoś woli złożyć na dwa razy.
Można też zastąpić orzechy i rodzynki zwykłą mieszanką studencką, wtedy naleśniki są dużo bardziej urozmaicone. Ja ponad to podałam je ze startą czekoladą mleczną, ale jeśli ktoś lubuje się w baaardzo słodkich przysmakach, może polać je taką oto polewą:
100g czekolady
1/3 szkl. cukru
3 łyżki mleka
150g śmietanki
25g mąki
Czekoladę rozpuścić na parzę, śmietankę wymieszać z mlekiem, cukrem i mąką, stopniowo wlać do czekolady. Pogotować je w ten sposób przez chwilę, po czym oblać zwinięte i lekko podsmażone naleśniki.
 


Brownie z orzechami
 
140g mąki
220g gorzkiej czekolady (70% kakaa)
130 g masła
150g cukru (ja wrzuciłam ~120g)
3 jajka
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
150g grubo pokrojonych orzechów włoskich




Czekoladę połamać na drobne kawałki i rozpuścić w kąpieli wodnej razem z masłem, po czym odstawić do ostygnięcia. W międzyczasie ubić jajka do białości i powoli dodać cukier, aż powstanie gładki, jasny krem. Dodać jajka do czekolady i powoli wymieszać. Następnie wsypać zmieszane suche składniki, a po połączeniu, na sam koniec, wsypać orzechy. Masę wylać na natłuszczoną blachę (20x30cm) i wstawić do dobrze nagrzanego piekarnika (180 C) na 25 minut. Tuż po wyjęciu z pieca bardzo się kruszy, więc najlepiej odczekać chwilę, by przestygło.
Smacznego!

Dzisiejszy wpis sponsorowała akcja:

11 listopada 2010

Crempog - walijskie naleśniki


Crempog albo Ffroes, czyli walijskie naleśniki. O wyglądzie nieco podobnym do malutkich pancakeów angielskich bądź do australijskich "pikeletów", serwowane ze złocistym syropem bądź cukrem. Goszczą na stołach przede wszystkim w czasie urodzin, ostatków oraz w tzw. Bonfire Night albo Guy Fawkes Night, świętowaną 5 listopada (czyli całkiem niedawno). Nazwa najprawdopodobniej pochodzi od angielskiego crumpled albo też od celtyckiego tudzież bretońskiego krampoez co oznacza "cieniutki, płaski placek". Inna nazwa tych przepysznych placuszków, ffroes, pochodzi prawdopodobnie od staroangielskiego "froise", jak nazywano racuchy smażone na głębokim tłuszczu.
Ten szczególny przepis ma ponad dwieście lat. Tzw. crempogau stanowiły zasadniczą część powitalnego poczęstunku serwowanego gościom przybyłym na popołudniową herbatkę. Tradycyjnie smażono je na płaskiej, żelaznej i grubej płycie, umieszczonej tuż obok albo na piecu kuchennym, w Walii nazywanej "gridle" albo "planc".
S. Minwel Tibbott w książce "Walijskie jedzenie" pisze: "Serwowanie naleśników w czasie popołudniowej herbatki czy urodzin każdego członka rodziny jest już tradycją. Naleśniki goszczą na stołach w całej Walii, przy czym w każdym hrabstwie nazywa się je zupełnie inaczej:


- Cramwythen (Carmarthenshire and Glamorgan);
- Crempog (North Wales);
- Ffrosen (Glamorgan);
- Poncagen (Cardiganshire);
- Pancogen (Pembrokshire);
- Pancosen (Carmarthenshire and Cardiganshire)."
 
 

 Starsza wersja crempog, jeszcze z XIX wieku, przyrządzana była przy pomocy drożdży oraz z dodatkiem płatków owsianych albo jęczmiennych i serwowana z dodatkiem ciemnej melasy, wypartej później przez Golden Syrup, podobnie jak soda oczyszczona wyparła drożdże.
Wydaje mi się, że to idealny przepis na dzisiejszy dzień. Placuszki są puszyste i bardzo delikatne, przy czym mnie smakowały bardziej lekko przestudzone niż ciepłe prosto z patelni.




Crempog, walijskie naleśniki
55g masła
450ml ciepłej maślanki lub jogurtu
275g mąki
1/3 szkl. cukru
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka octu
2 jajka

Wymieszać masło z maślanką, aż się rozpuści, wlać do mąki i wymieszać. Zostawić masę przynajmniej na 30 minut do godziny, aby odpoczęła. W drugiej misce roztrzepać dobrze jajka i dodać do nich cukier wymieszany z solą, sodą oczyszczoną i łyżką octu. Powstały w ten sposób gładki krem, dodać do mąki z maślanką i zmiksować na gładko. Smażyć na dobrze rozgrzanej patelni, płaskie, nieduże placuszki. Ja podałam je do wyboru: z miodem, cukrem, dżemem truskawkowym lub porzeczkowym, ale można też poeksperymentować z innymi dodatkami, co kto lubi.
Smacznego!


10 listopada 2010

Naleśniki z żurawiną


Mam przedziwne wrażenie, że w tym tygodniu na moim blogu pojawi się sporo przepisów naleśnikowych. Jest to zdecydowanie mój ulubiony pomysł na śniadanie czy obiad, włączając w to wszelkie placki, placuszki, racuchy, omlety i tortille. W mojej prywatnej Książce Kucharskiej naleśniki mają swój własny dział obok dań głównych, zup i sałatek. Nawet moje ulubione ciasto, sękacz, składa się w zasadzie z wielu cieniutkich naleśniczków i strasznie żałuje, że tak trudno jest je przygotować samodzielnie w domu.


Na dziś mam dla Was bardzo smaczną wersję naleśników z serem. Inspirowałam się przepisem zamieszczonym na blogu Kwestia Smaku, na Naleśniki z kremem mascarpone i żurawiną. Uznałam, że mam chęć na lżejszą wersję nadzienia, zatem bardzo je zmodyfikowałam, martwiąc się jednocześnie po cichu, co też mój M. na to powie. Ostatecznie pożarł ze smakiem trzy naleśniki, ledwo dając radę ostatniemu, ale dzielnie walcząc do końca.


Naleśniki z żurawiną
Ciasto:
1 szklanka mleka
1/2 szklanki wody
1 i 1/2 szklanka mąki pszennej
2 jajka
odrobina oleju
szczypta soli
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 opakowania cukru waniliowego
Nadzienie:
400g serka białego do kanapek (ja użyłam "Mój ulubiony")
80g jogurtu naturalnego
1/2 opakowania cukru waniliowego
2 łyżki cukru pudru
1 szklanka suszonej żurawiny 

Mleko zmiksować z wodą, jajkami, olejem, solą i cukrem waniliowym. Gdy masa  będzie gładka, a na wierzchu pojawi się delikatna pianka, dodać po łyżce mąkę i proszek do pieczenia. Smażyć na rozgrzanej patelni, na wolnym ogniu, bez tłuszczu, wylewać po jednej niepełnej łyżce wazowej i rozlewać na całą powierzchnię patelni (dodatek dla tych, którzy "robią to pierwszy raz").
W czasie, w którym naleśniczki nam się smażą, wrzucamy serek do miseczki, razem z jogurtem naturalnym i cukrami. Dokładnie wymieszać i rozgnieść widelcem. Kiedy wszystkie składniki się połączą, dodać żurawinę. Nakładać po jednej łyżce na każdego naleśnika, zawinąć w rulonik albo złożyć na dwa razy. Można zjeść je od razu w takiej formie, ja jednak wstawiłam je jeszcze na 5-10 minut do piekarnika, żeby zarówno naleśniki jak i farsz miały tę samą temperaturę.
Smacznego!



06 listopada 2010

"Jak dobrze wstać skoro świt"


Od jakiegoś czasu razem z moim M. próbujemy swoich sił w pieczeniu i jak do tej pory mieliśmy na swoim koncie trzy fiaska, pierwsze bułeczki były strasznie twarde, następne za bardzo smakowały drożdżami, a trzecie przypominały w smaku bardziej obwarzanki krakowskie niż bułeczki. W końcu jednak nadszedł TEN dzień. 

Obudziło mnie dziś ciepło słonecznych promieni, z trudem przedzierających się przez białe chmury osnuwające całe niebo. M. spał jeszcze smacznie, otulając mnie ramieniem, jak ciepłym kocykiem i mrucząc cicho przez sen. Ostrożnie wyswobodziłam się z miłosnego uścisku i cichaczem podreptałam do kuchni, witając się po drodze ze szczurkami (inaczej mówiąc wywabiłam je na chwilkę z przytulnych hamaczków i poczęstowałam smakołykiem w formie jogurtowego dropsa). Obudziłam się z tą myślą: "Wypróbować świeżo znaleziony przepis na bułeczki". Wszystkie składniki miałam pod nosem, wystarczyło szybko zrobić rozczyn, rozpuścić masełko i zabrać się za wyrabianie ciasta (to jest ten fragment, w którym potrzebuję zawsze pomocy M., jako silnego mężczyzny).


Bułeczki wyszły pyszne, bardzo delikatne z chrupiącą skórką, najlepiej smakują nam z domowej roboty konfiturą z czarnej porzeczki, dziełem mojej mamy.


Bułeczki śniadaniowe
  
3 szklanki mąki pszennej
25g drożdży
2 żółtka
3 łyżki cukru pudru
1/3 kostki masła
1 łyżka oliwy z oliwek
1 szklanka mleka
skórka otarta z cytryny
szczypta soli

Masełko roztapiamy i odstawiamy do przestudzenia. W ciepłym mleku rozpuszczamy łyżeczkę cukru pudru i rozprowadzamy drożdże, na koniec dosypujemy jedną-dwie łyżeczki mąki z ogólnej puli przeznaczonej na ciasto. Pozostawiamy w ciepłym miejscu na 15-20 minut do wyrośnięcia. Następnie do rozczynu dodajemy żółtka, pozostały cukier puder, skórkę z cytryny oraz sól, szybciutko to wszystko ze sobą mieszamy i dodajemy przesianą przez sitko mąkę. Wyrabiamy ciasto. Będzie się kleić głównie do ręki, dlatego po kilku minutach należy dodać tłuszcz, najpierw oliwę z oliwek, a następnie po trochu ostudzone masło. Wyrabiamy intensywnie, aż ciasto będzie sprężyste, gładziutkie i przestanie się lepić do rąk. W kilku miejscach czytałam, że by dobrze wyrobić drożdżowe ciasto należy je "uderzyć" ok. 100 razy, dlatego też silny mężczyzna jest w tym momencie nieocenioną pomocą.
Po raz kolejny przyszedł czas na czekanie, odstawiamy ciasto do wyrośnięcia, żeby podwoiło swoją objętość. Po tym czasie dzielimy je na części i wyrabiamy kulki wielkości mandarynki. Układamy na wysmarowanej tłuszczem blasze i po raz trzeci odstawiamy do wyrośnięcia na ok. 15-20 minut. Po tym czasie wstawiamy je do nagrzanego piekarnika - 160 stopni - na ok. 30 minut. Można jeszcze przed wstawieniem posmarować je roztrzepanym białkiem, ale ja o tym zapomniałam i też wyszły ślicznie przyrumienione.
Smacznego!