Kisiel jabłkowy z
poprzedniego posta jest ambrozją, to na pewno, słodziutką i
przywracającą do życia, natomiast trochę za małego daje kopa
energetycznego po tak wycieńczającej chorobie jak grypa żołądkowa.
Dlatego moją drugą propozycją typowo „leczniczą”, stawiającą
na nogi po zmartwychwstaniu i pozwalającą nabrać sił do walki
jest krupnik. Jak wiadomo nie od dziś, ryż ma właściwości
korkujące, dlatego ze sporego arsenału zbóż (obok jest jeszcze
kasza jaglana i jęczmienna, najlepsze do krupniku) wybrałam właśnie
ryż. Jest to jeden ze sposobów gotowania krupniku, bo jak to mówią,
co dom to inny krupnik. Ten konkretny przekazała mi mama, jak
większość klasycznych, domowych przepisów zresztą. Ponoć będąc
rocznym maluchem pochłaniałam całe miski razem z moją
rodzicielką, mającą wówczas problemy z układem pokarmowym. Także
dla roczniaka zupa jak znalazł, a nawet dla mniejszego dziecia,
jeśli tylko zamiast na wywarze z kurczaka, zrobimy go na bulionie
warzywnym.
Krupnik
- 3 skrzydełka kurczaka
- 1 wątróbka indycza
- 5 szklanek wody
- 1 szklanka ryżu
- marchewka
- pietruszka
- kawałek selera
- kawałek jasnej części pora
- pół pęczka natki z pietruszki
- kilka ziaren pieprzu, 3 ziela angielskie, 2 listki laurowe
Kurczaka i wątróbkę
dokładnie umyć, wrzucić do wody, razem z przyprawami, gotować
przez 10 minut. Po tym czasie dorzucić obrane warzywa (poza natką i
porem). Gotować kolejne 10 minut, wyjąć warzywa i wrzucić ryż.
Gotować mniej więcej 20 minut, po tym czasie wrzucić starte na
tarce warzywa oraz pokrojonego drobno pora i natkę.
Smacznego i zdrowego!
A w gratisie mały, krupnikowy potwór, łaaaa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz