24 grudnia 2010

Wesołych Świąt, czyli domek z piernika





23 grudnia 2010

Świąteczne ciasteczka cz. III - Ciasteczka z przygodami



Mam dzisiaj dla Was ostatnią przedświąteczną (ale nie ostatnią w ogóle) propozycję świątecznych ciasteczek. Tym razem będą to ciasteczka pieczone nie w mojej własnej kuchni, ale w kuchni rodziców M., z więc absolutnie nie miałam pojęcia gdzie co jest, co jest i w jakiej ilości. Dlatego też cynamon na gwiazdki Zimtsterne został zmielony w moździerzu zręcznymi rączkami M. Po migdały musieliśmy zrobić całą wyprawę. Alkohol został wyszperany z dna barku, a goździki zastąpiłam przyprawą korzenną. Mimo tych wszystkich trudności, ciasteczka wyszły przepyszne, a ich smak zmieniał się właściwie z godziny na godzinę. Najpierw gwiazdki i kwiatuszki były bardzo mięciutkie, jak ciągutki, później zrobiły się twarde niczym sezamki, w tej chwili kwiatuszki nadal przypominają sezamki, natomiast gwiazdki znowu są ciągutkowe, dzięki czemu przez większość domowników oceniła je na sześć :] Ostatnie, Milanais natomiast są bardzo delikatne, trochę biszkoptowe, idealne do herbatki albo kawki, za chwilę zabieram się za polukrowanie. W każdym razie ciasteczka są naprawdę warte spróbowania i gorąco je polecam, jeśli już nie na święta, to na Sylwestra.



Przepis radośnie podpatrzony u Bei.

Brunsli
  • 100g gorzkiej czekolady
  • 250g zmielonych migdałów
  • 150g cukru
  • 2 łyżki kakao
  • 2 łyżki mąki
  • 1/4 łyżeczki cynamonu
  • spora szczypta mielonych goździków
  • szczypta soli
  • 2 białka
  • 2 łyżeczki ulubionego alkoholu
Czekoladę rozpuścić na parzę i odstawić do wystygnięcia. Suche składniki wymieszać. Białka ubić na piankę i dodać do suchych składników, następnie dodać przestudzoną lekko czekoladę i alkohol. Wszystko dokładnie wymieszać, po czym wstawić do lodówki, bo inaczej cisto absolutnie odmawia współpracy i nie chce dać się rozwałkować. Po około 1 godzinie, rozwałkować ciasto na stolnicy obsypanej cukrem, na grubość ~1 cm i wykrawać ciasteczka. Zostawić do wysuszenia na minimum 6h (lub tak jak ja na całą noc). Piec ok. 6 min. w 200 C. Studzić na kratce.
 
Zimtsterne

  • 2 białka
  • szczypta soli
  • 200g cukru
  • 350g drobno zmielonych migdałów
  • 1 1/2 łyżki cynamonu
  • 1/2 łyżeczki alkoholu lub soku z cytryny
Białka ubić z solą na sztywną pianę, dodać cukier, dobrze wymieszać, dodać migdały, przyprawy i alkohol/ sok z cytryny, wymieszać i koniecznie schłodzić. Masa będzie bardzo lepka, dlatego dobrze jest rozwałkować ją przez folię albo papier śniadaniowy. Wałkować na stolnicy wysypanej cukrem, na grubość ok 7 mm. Wykrawać gwiazdki i zostawić na min. 6h (lub na całą noc). Ja wyrobiłam ciasto wieczorem, na obydwa rodzaje ciasteczek. a piekłam je na drugi dzień. Piec również 6 min. w 200 C.
Bea w przepisie zaproponowała jeszcze posmarowanie gwiazdeczek lukrem, ja się jeszcze zastanawiam :} Dla chętnych do zrobienia lukru potrzebujemy 1 białko + 175g cukru pudru. Można lukrem posmarować przed pieczeniem, wtedy zostawiamy lukier razem z ciastkami na całą noc do wysuszenia.

 
Milanais

  • 250 g miękkiego masła
  • 225g cukru
  • szczypta soli
  • 3 jajka
  • otarta skórka z 1 pomarańczy (otarłam 2)
  • otarta skórka z 1 cytryny
  • 500g mąki
Masło utrzeć, dodać cukier i sól, ucierać aż do białości, następnie dodać pojedynczo jajka. Gdy wszystkie składniki połączą się na gładką masę, dodać skórki, mąkę i wszystko dobrze wyrobić. Ciasto będzie bardzo delikatne, kremowe i mięciutkie, dlatego należy schłodzić je przez co najmniej 2h w lodówce. Na 10 minut przed wałkowaniem wyjąć je z lodówki. Wałkować na grubość ~7mm na stolnicy wysypanej mąką. Wykrawać serduszka. Ułożyć na blasze i odstawić w chłodne miejsce na ok. 15min. Piec 10 minut w 200 C.
Wystudzone ciasteczka posmarować lukrem ze 150g cukru pudru rozrobionych z 2 łyżkami soku z cytryny.
Smacznego!



Przepis dołączam do akcji Świąteczne prezenty oraz Ciasteczkowy potwór:

21 grudnia 2010

Świąteczne ciasteczka cz. II - Cynamonowe z rodzynkami


Był taki czas, bardzo dawno temu, kiedy nie umiałam ani piec ani gotować. Szczytem moich umiejętności była jajecznica i naleśniki (mam wrażenie, że umiem je smażyć od urodzenia). Moja mama co prawda gotowała i gotuje bardzo dobrze i z czasem wiele się od niej nauczyłam, ale jakoś nie miałam jeszcze motywacji, żeby się od niej uczyć. Szczególnie, że z deserów jadło się u nas tylko galaretki i klasyczne ciasta, takie jak szarlotka, makowiec czy pleśniak. Przyszedł jednak rok 1997, kiedy to upiekłam swój pierwszy biszkopt ( o którym innym razem, zapewne już w nowym roku), z przepisu który dostałam od mamy koleżanki, i który towarzyszy mi do dziś. Za tym wypiekiem posypały się lawinowo następne. Najpierw skrzętnie robiłam to, czego ode mnie wymagał przepis, później nauczyłam się eksperymentować, a teraz zdarza mi się nawet wymyślić coś własnego. Dziś chciałabym Wam jednak zaproponować pierwszy przepis na ciasteczka, jaki wypróbowałam w czasie Gwiazdki '97.
Są to ciasteczka bardzo kruchutkie, niesamowicie cynamonowe, ze słodziutką, rodzynkową niespodzianką w środku. Zdecydowany The Best według mojego M., piekę mu je zazwyczaj, kiedy jest smutny i trzeba go troszkę pomiziać po serduszku.

Ciasteczka cynamonowe z rodzynkami

  • 250g mąki
  • 125g cukru
  • 2 łyżeczki cynamonu 
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 150g masła
  • aromat rumowy
  • 1 jajko
  • 100g rodzynek
Suche składniki wymieszać w jednej misce, dokładnie żeby cynamon pojawił się w odpowiedniej ilości w każdym ciasteczku. Miękkie masełko posiekać na papierku w drobną kosteczkę i wrzucić do suchych składników. wlać aromat i wbić jajko, po czym szybko wyrobić gładkie ciasto. Na koniec wsypać rodzynki i zagnieść jeszcze raz.
Ciasto wałkować "na grubość rodzynek", nie może być za cienkie, bo zamiast ciasteczek, upieczemy węgielkowe blaszki :] Wykrawać szklanką, albo foremkami. Można też zrobić z ciasta dość gruby wałeczek i pokroić go na plasterki. Wszystko zależy od naszej pomysłowości. Piec ok. 10 minut w piekarniku nagrzanym do 180 C.
Smacznego!



Przepis dołączam do akcji Świąteczne prezenty oraz Ciasteczkowy potwór:

20 grudnia 2010

Rabanada


Wspominałam już kiedyś, że pracuję z dziećmi, nie pisałam jednak o tym, że jest to stowarzyszenie dzieci i młodzieży, biorące udział w europejskim programie wolontaryjnym STRIM (Stowarzyszenie Rozwoju i Integracji Młodzieży). Ogólnie rzecz biorąc bardzo przyjemny pomysł, dzięki któremu ludzie na studiach i zaraz po mogą zdobyć doświadczenie, a na dokładkę nauczyć się dodatkowego języka. W moim miejscu pracy w tym roku przyjęto trzech wolontariuszy, z Francji, Hiszpanii i Portugalii. Bardzo ważnym elementem pobytu wolontariuszy w Polsce, jest prezentacja zwyczajów, m.in. świątecznych, popularnych w ich krajach. Z tego też powodu pewnego dnia doszło między mną a wolontariuszem z Portugalii do rozmowy na temat Bożego Narodzenia, jako że termin prezentacji się zbliżał. Wtedy też poznałam przepis w zasadzie dobrze mi już znany, ale w nowym kontekście i pod nową nazwą. Rabanada, czyli chleb smażony w jajecznej panierce, jest to jedna z potraw Świątecznych w Portugalii oraz Brazylii. W Polsce najlepiej znamy ten przepyszny deser pod nazwą francuskich tostów.


Rabanada
  • 1 czerstwa bagietka bądź chałka pokrojona na kromki
  • 2 szklanki mleka
  • 3 jajka
  • cukier puder
  • cynamon

W miseczce rozkłócić jajka jak na omlet, do drugiej wlać mleko. Kromki najpierw wrzucić na chwilę do miseczki z mlekiem, poczekać aż nasiąkną, po czym "obtoczyć" je w jajku. Smażyć na średnim ogniu z olejem lub bez, aż się zrumienią z obydwu stron. Wyłożyć na papier śniadaniowy, a kiedy nieco przestygną, posypać cukrem pudrem wymieszanym z cynamonem. Podawać na ciepło lub na zimno.
Smacznego!

19 grudnia 2010

Świąteczne ciasteczka cz. I - Cranberry Noël


W związku z atmosferą świąt, którą niewątpliwie czuć już w powietrzu, postanowiłam na swój własny użytek przygotować kilkuczęściową prezentację ciasteczek, które przygotuję na tegoroczne Boże Narodzenie. Ten rok był dla mnie bardzo wyjątkowy, samodzielny. W lutym wyprowadziłam się z domu, w dodatku nie gdzieś blisko, przecznicę dalej, tylko do innego miasta, 250 km od domu. Kraków jest piękny i uwielbiam w nim mieszkać, jednak dom rodzinny, to dom rodzinny i moja krew nie uspokoi się, dopóki tam nie wrócę. Zakończenie roku natomiast jest taką kropką nad 'i', ponieważ po raz pierwszy spędzę Wigilię bez rodziców, za to u rodziców M. Prawdę mówiąc już u nich zawitaliśmy i ten tydzień minie pod znakiem gorączkowych przygotowań do Świąt. Jestem osobą z natury układną, dlatego nie chcąc wcinać się w kompetencje pani domu, a jednocześnie dać coś od siebie, zaplanowałam wyrób łakoci, nie będących tradycją w domu M. Zatem mama M. zajmie się pierogami, sernikiem i karpiem, ja natomiast piernikiem staropolskim i ciasteczkami. 
Pierwsze w kolejce ustawiły się kruchutkie Cranberry Noël. Od dawna polowałam na odpowiednią chwilę, by je upiec. Na zdjęciach wyglądają jak dla mnie zjawiskowo. Uwielbiam kontrast zielonych pistacji i czerwoniutkiej żurawiny. Nie wspominając już nawet o ich smaku, bo to, że są pyszne jest oczywistą oczywistością. Przepis jest też nieprzyzwoicie prosty i szybki, zagnieść, schłodzić, upiec, a potem już tylko rozkoszować się smakiem. I choć cena obydwu bakaliowych składników jest nieprzyzwoicie wysoka, nie darowałabym sobie, gdybym ich nie upiekła. Jak się ostatecznie okazało smak tych przeuroczych ciasteczek dorównuje, a nawet przewyższa urok ich wyglądu. Są bardzo delikatne i bardzo waniliowe, prawdziwe niebo w ustach.
Dla odrobiny humoru dodam, że M. stwierdził co następuje: "Wyglądają jak lody waniliowe... Pachną jak lody waniliowe... Żeby były dobre, trzeba je włożyć do lodówki... Dziwne ciasteczka..." :D Największym nawet dziwakom trzeba jednak dać szansę, zatem spróbował i... się zakochał. Chyba jestem zazdrosna :]

Cranberry Noël

  • 225g miękkiego masła
  • 1/2 szkl. cukru pudru
  • 2 łyżki mleka
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej (ja wlałam cały flakonik)
  • 1/2  łyżeczki soli
  • 2,5 szkl. mąki pszennej
  • 3/4 szkl. suszonej żurawiny
  • 1/2 szkl. grubo posiekanych orzechów (ja dodałam pistacje)

Masło utrzeć z cukrem, dodać mleko, wanilię, sól i dokładnie zmkisować. Następnie stopniowo dodać mąkę, cały czas mieszając łyżką. Dodać żurawinę i orzechy, krótko wyrobić, żeby rozprowadzić bakalie. Podzielić ciasto na dwie części i uformować z nich wałeczki długości ~30sm. Zawinąć je szczelnie w folię spożywczą i włożyć do lodówki na co najmniej 2h.
Piekarnik rozgrzać do 200 C, a blachę wyłożyć papierem śniadaniowym. Ostrym nożem pokroić wałeczki na plasterki o grubości ~7mm. Piec 10-12 minut.
Część ciasteczek piekłam na blasze, a część w foremce do ciasta postawionej na kratce i okazało się, że te pierwsze troszkę za mocno przypiekły się na spodzie, drugie natomiast były idealne. Ot, taka konkluzja i podpowiedź na koniec.
Smacznego!

Przepis dołączam do akcji Świąteczne prezenty oraz Ciasteczkowy potwór:


16 grudnia 2010

Miłosne spaghetti


W dzieciństwie jedną z moich ulubionych bajek był "Zakochany kundel", z resztą do dziś uważam, że to najpiękniejsza opowieść o miłości, oddaniu, wolności i przyjaźni. Wielkie słowa, do zwykłej bajki powie ktoś, ale w końcu to właśnie bajki uczą dzieci tych pierwszych, najważniejszych prawd o życiu. Tramp długi czas był dla mnie wzorem idealnego męskiego charakteru, niesforny, niepokorny, chroniący swoją damę w każdej sekundzie oraz nie pozbawiony dzikiego uroku i czaru plebejusza. Nigdy mnie nie dziwiło, że biedna, mała spanielka, z którą bardzo się identyfikowałam, straciła całkiem głowę dla romantycznego kundelka. Mój M. jest dokładni taki jak Tramp, a w każdym razie moja wyobraźnia tak twierdzi, zatem specjalnie dla niego przyrządziłam najbardziej miłosną potrawę jaką znam - zapewne już się domyślacie - proszę państwa, oto Spaghetti z klopsikami w sosie pomidorowym!

PS. Poza tym Lady trafiła do swojego domu jako prezent bożonarodzeniowy, zatem ostatecznie uznaję, że klopsiki całkiem pasują do klimatu świąt :]


Spaghetti z klopsikami w sosie pomidorowym

  • 0,5kg mielonej wieprzowiny
  • 1 duża cebula
  • 1 jajko
  • 4 łyżki tartej bułki
  • oliwa z oliwek
  • 2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki ostrej papryki
  • sól i pieprz
Cebulę drobno pokroić i zeszklić na oliwie. Dodać ją do mięsa, razem z jajkiem, dwoma łyżkami bułki, solą, papryką i pieprzem. Formować kulki, obtoczyć w bułce tartej i usmażyć na oliwie aż do zrumienienia.

  • 400g dojrzałych pomidorów lub 2 puszki pomidorów w zalewie
  • 1 cebula
  • 50g masła
  • 30g mąki
  • 1 szkl. rosołu
  • sól. cukier

Cebulę drobno posiekać i podsmażyć, dodać obrane i pokrojone pomidory (lub przetrzeć przez sitko pomidory z puszki), krótko podsmażyć i zalać dużą ilością wrzącej wody (w przypadku pomidorów z puszki, nie jest to konieczne), udusić pod przykryciem na silnym ogniu.
Z mąki i pozostałego tłuszczu zrobić zasmażkę, rozprowadzić zimnym rosołem, dodać do pomidorów i zagotować. Dodać do smaku sól i cukier, jeśli ktoś lubi, można też wsypać trochę oregano i bazylii.
Klopsiki ułożyć w naczyniu żaroodpornym, zalać sosem i zapiekać ~30 minut pod przykryciem w temperaturze 180 C.
Podawać z makaronem spaghetti lub ziemniaczkami.
Smacznego

13 grudnia 2010

Tęczowa galaretka



W zasadzie deser typowo letni, ale zdecydowanie w zimowych klimatach. Bardzo prosty i idealny jeśli mam ochotę na coś słodkiego i lekkiego jak płatek śniegu. Niezbyt świątecznie, ale za to jak smacznie!


Zimowa galaretka

1 galaretka niebieska
1 galaretka zielona
owoce (brzoskwinie, ananasy, gruszki, winogrona)
200g śmietanki 30%
70g cukru pudru
perełki do dekoracji

Zieloną galaretkę rozpuścić w dwóch szklankach wrzącej wody, schłodzić. Owoce pokroić w kosteczkę i wrzucić do salaterek. Zalać owoce do połowy wysokości salaterki i wstawić do lodówki. Niebieską galaretkę również rozpuścić w 0,5l wrzącej wody i schłodzić. Kiedy zielona galaretka już zastygnie, wlać na wierzch niebieską warstwę i wstawić do lodówki.
W czasie, w którym niebieska galaretka zastyga, ubić śmietankę na sztywno, po czym stopniownio dodać cukier puder. Można też wkropić trochę soku z cytryny, żeby wyostrzyć smak. Bitą śmietanę nakładać łyżką i dowolnie dekorować.
Z tego co wiem w sprzedaży znalazły się ostatnio przeróżne ciekawe kolory galaretek, takie jak bursztynowy, szafirowy, rubinowy czy diamentowy. Można więc kombinować z łączeniem kolorów i tworzyć chociażby tęcze!
Smacznego!


 

08 grudnia 2010

Chaczapuri imeruli



Dziś mam dla Was propozycję obiadową, która wśród moich znajomych zrobiła furorę. Być może niektórzy, którym przyszło bywać w Krakowie i przy okazji wstąpić do restauracji Gruzińskie Chaczapuri, próbowali już tego specjału. Przy czym chciałam zaznaczyć, że choć dotąd bardzo lubiłam wstępować tam na obiad, to jednak odkąd wypróbowałam przepis w domu, zdecydowanie bardziej smakuje mi wersja mniej "bułowata", po prostu własnoręczna i domowa. Obawiam się, że stając się bardziej samodzielną w kuchni, powolutku eliminuję kolejne pozycje z listy ulubionych knajpek obiadowych. W sumie jakoś bardzo mnie to nie martwi. W końcu wyjście na obiad na miasto stanie się w moim domu czystym burżujstwem i nastąpi tylko w razie braku czasu na przyrządzenie czegoś pysznego, bądź jeśli się nad sobą zanadto rozczulę i postanowię się troszkę porozpieszczać.
W każdym razie proponuję Wam na obiad gruzińskie chaczapuri imeruli, czyli placuszek zapiekany z mięciutką masą serowo-ziemniaczaną (istnieje także wersja chaczapuri adżaruli, w którym występuje jeszcze na wierzchu jajko sadzone). Jest to jedno z tradycyjnych dań kuchni kaukaskiej, nazywane też gruzińską pizzą. Farsze można wcisnąć do środka różne, w zależności od tego jaki serek mamy pod ręką, czy też jakie szczególne upodobania kulinarne mamy. Ja zdecydowałam się na farsz serowo-ziemniaczany, ponieważ troszkę przypomina w smaku przepyszne ruskie pierogi.

Chaczapuri imeruli

Ciasto:
2 szkl. mąki
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki cukru
3/4 szkl. kefiru bądź jogurtu

Farsz:
150g ziemniaków
200g sera feta
200g sera mozzarella bądź cheddar

Wymieszać mąkę, sól i cukier (można dodać 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia). Dodać kefir i zagnieść miękkie, gładkie ciasto, które nie lepi się do rąk (a przynajmniej nie za bardzo), przykryć ściereczą i odstawić na ~30 minut. W tym czasie ugotowane ziemniaki rozgnieść na purée, dodać starty ser i bardzo dokładnie wymieszać.
Gotowe ciasto podzielić na 6 części i uformować z każdej kuleczkę. Kulki rozwałkować na cieniutkie placuszki, po środku natomiast umieszczać kopiasto łyżkę farszu. Następnie brzegi placuszka złożyć jak kopertę i leciutko rozwałkować, żeby się skleiły.
Kłaść na dobrze rozgrzanej patelni bez tłuszczu, zmniejszyć ogień na średni, przykryć pokrywką i piec ~3 minuty z każdej strony. Gotowe można podać z samym masełkiem na wierzchu i sosem tzatziki. Je jednak podałam moim gościom wersję "wypasioną" z gyrosem z kurczaka, startym żółtym serkiem i sosem czosnkowym. Ostatecznie najbardziej posmakowało mi zestawienie chaczapuri z odrobiną kurczaka polaną sosem.
Smacznego!

04 grudnia 2010

Świąteczne cudeńka


Wychodzę z założenia, a zostało mi to wpojone przez mamę i babcię, że pierniczki należy upiec w ostatni weekend listopada, a udekorować w Mikołajki. Co prawda dziś jest dopiero 4 a nie 6 grudnia, ale ze względu na to, że jutro są moje urodziny, postanowiłam przyozdobić malutkie cudeńka nieco wcześniej. Warto jest czasem iść na kompromis, żeby dłużej nacieszyć oczy pracą własnych rąk.
 
Kiedy byłam małą dziewczynką lubiłam usiąść w ciemną, śnieżną grudniową noc z książką przy oknie i czytać tylko w świetle świecy. Wybierałam wtedy iście świąteczny repertuar i czytałam Opowieść wigilijną, Baśnie Andersena, Boże Narodzenie w Bullerbyn, Zimę Muminków czy Dziadka do orzechów. Zwykle w tym czasie w moim domu coś się piekło albo gotowało, kapusta z grzybami, zupa grzybowa, schab ze śliwką, sernik, makowiec, piernik staropolski albo malutkie pierniczki. Odłużające zapachy, książki i drgający płomyk są więc moimi grudniowymi wspomnieniami z dzieciństwa, już na zawsze kojarzonymi z Bożym Narodzeniem.


Świąteczne pierniczki

  • 0,5 kg mąki pszennej
  • 200g cukru pudru
  • 200g miodu
  • 120g masła
  • 1 jajko
  • 10g sody oczyszczonej
  • 1 paczuszka przyprawy korzennej do piernika

Miód wlać do garnka razem z cukrem pudrem i korzeniami, podgrzać do momentu, aż się wszyswtko rozpuści i połączy, po czym ostudzić. Mąkę wymieszać z sodą, zrobić niewielkie wgłębienie, do którego nalać miodu, wrzucić miękkie masło i wbić jajko. Wszystko energicznie zagnieść. W połowie można oczyścić mąką rękę z ciasta, żeby się nie kleiło. Ciasto powinno być gładkie i brązowe. Rozwałkować połowę na grubość ok. 0,5cm i wycinać zgrabnę pierniczki. Piekarnik rozgrzać do 180 C. Pierniczki piec przez ok.9 minut (trzeba uważać, żeby się za mocno nie przypiekły, bo nabiorą goryczy i będą bardzo twarde). Tuż po wyjęciu są mięciutkie, ale bardzo szybko zastygają. Z początku pierniczki nadają się do jedzenia wyłącznie przy wsparciu herbaty, bo inaczej można sobie na nich połamać zęby, ale po ok. tygodniu nabierają wilgoci i są przepyszne. U mnie w domu leżały sobie cierpliwie zwykle ok. trzech tygodni, w ukryciu (choć i tak udawało mi się je za każdym razem znaleźć).



Lukier

  • 1 białko
  • 1 szkl. cukru pudru (+ od 2-4 łyżeczki)

Białko ubić na sztywno, dodać przesiany przez sitko cukier puder. Można dodać kilka łyżeczek cukru ponad jednoszklanową normę, żeby lukier był odpowiednio gęsty, a ozdoby na pierniczkach nie rozpływały się na wszystkie strony. Można go nakładać po prostu łyżeczką na całą powierzchnię ciasteczka, albo udekorować tak jak ja różnokształtnymi tutkami z woreczkiem, albo zwinąć papier w rulonik i odciąć końcóweczkę. Według mnie ślicznie wyglądają kolorowe, cukrowe perełeczki, m&m, żelki, opłatkowe listki czy inne tego typu drobiazgi.
Smacznego!



Przepis dołączam do akcji Korzenny Tydzień.