Mam dzisiaj dla was coś zielonego, bo u nas w domu bardzo lubimy ten kolor, tak w życiu, jak na talerzu. Głównym jego składnikiem będzie brokuł, czyli niezwykłe warzywo bogate w witaminy C i A, kwas foliowy, wapń i potas. Wieki temu, jak byłam dzieckiem nie jadało się u nas w domu ani brokułów, ani kalarepy czy brukselki, bo nikt nie umiał ich dobrze przyrządzić i doprawić. Gdzieś ta wiedza się upłynniła i dopiero kiedy poszłam na studia i zaczęłam gotować, poznałyśmy z mamą tajniki tych warzyw i odkryłyśmy jak przygotować je smacznie. Od tamtej pory przede wszystkim król dzisiejszego posta, brokuł, gości na naszym stole przynajmniej raz w tygodniu. Dzielę się poniższym przepisem właśnie dziś, ponieważ można już na rynku kupić dobre, polskie brokuły, rosnące na polu i wygrzewające się w pięknym, polskim słońcu. A jak wiadomo, najlepiej jeść warzywa i owoce kiedy jest na nie sezon, są wtedy bowiem najsmaczniejsze i najzdrowsze (bez oprysków i właśnie na polu, a nie w szklarni).
Jeśli nadal kogoś nie przekonałam, dodam jeszcze, że brokuły wpływają zbawiennie na nasze stawy (zawarta w nich witamina C wspomaga produkcję kolagenu), oczy (luteina, witamina B2 oraz C, a także zeaksantyna zabezpieczają przed pogarszaniem się wzroku, związanym ze starzeniem się), mają niski indeks glikemiczny i są mało kaloryczne.
Zupa brokułowa
- 1 duży brokuł
- 1 duży ząbek czosnku
- 1 kopiasta łyżka masła
- dowolne pieczywo
- żółty ser
Brokuła podzielić na pojedyncze różyczki i dokładnie umyć. Wrzucić do garnka i zalać wodą, może troszkę wystawać. Zagotować, zmniejszyć ogień i gotować do miękkości (brokuły bywają różne, jedne są bardziej oporne na gotowanie, inne mniej, ale zwykle na ich ugotowanie wystarcza około 15-20 minut). Teraz w zależności od tego, czy gotujemy brokuła w sezonie, czy poza nim, będziemy postępować inaczej. W sezonie możemy zblendować wszystko razem tak, jak stoi w garnku, natomiast poza nim lepiej wodę z gotowania wylać, zalać brokuła nowym wrzątkiem i dopiero zblendować. Postawić znów na gazie, jak najmniejszym, wrzucić przetarty przez praskę czosnek i masło, po czym chwilę pogotować. Zupa gotowa, my serwujemy do niej jeszcze grzanki z wczorajszych bułek, posmarowane masłem i podpieczone w piekarniku do chrupkości i starty żółty ser. Maluszkom poniżej roku proponuję podać pokrojoną w kostkę zwykłą bułkę.
Smacznego!
Smacznego!
PS. Zupa brokułowa była dla Tosi świetnym treningiem w jedzeniu łyżką. Na początku gotowałam ją nieco gęstszą, żeby łatwo było ją nabrać i żeby w drodze do buzi trzymała się łyżki. Z czasem Tosia radziła sobie coraz lepiej, a zupa stawała się coraz rzadsza. W tej chwili młoda jest w stanie zjeść samodzielnie rosół (oczywiście nie mówię, że jest przy tym super czysto... ;) ), a ma 16 miesięcy, zatem sukces.
Bibliografia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz