03 lipca 2011

Włochy: Bruschetta



Za oknem iście niewakacyjna plucha, a u mnie bazylia na parapecie pachnie na potęgę, wprowadzając do naszego domu bardzo włoski klimat. Jak już Was przestrzegałam wraz z pierwszymi dniami lipca zawitała u nas kuchnia włoska, jedna z najbardziej inspirujących jaki znam, otwarta na wszelkie wariacje i szaleństwa kulinarne, pachnąca letnim deszczem, pełna toskańskiego słońca i tonąca w aromacie wytrawnego wina. Tym co charakteryzuje włoskie dania jest ogromna wręcz ilość warzyw i przypraw, przede wszystkim bazylii, ale także pieprzu, oregano, tymianku i estragonu. Przy niemalże każdej okazji włosi używają serów, a przede wszystkim parmezanu, sera bardzo ostrego w smaku i jak to mówi mój M. "przyjemnie drażniącego rozleniwione kubki smakowe". Z innych popularnych elementów mogłabym wymienić oliwę z oliwek, którą używamy niemalże do wszystkiego, podobnie z resztą jak pomidory i czosnek, kolejne podstawowe elementy włoskiego posiłku, zatem jest to jedna z najbliższych naszemu sercu kuchni. Zamiast przysłowiowej wisienki na torcie, włosi użyliby oliwki na szczycie spaghetti bolognese, a zamiast dwóch kropli wody bylibyśmy podobni niczym dwa kawałki pizzy.
Wiele razy słyszałam, że włosi są bardzo podobni do polaków, tak samo żywiołowi, szczerzy aż do bólu i mocno przywiązani do rodziny. Włosi tak samo jak my toną w dziesiątkach różnych podatków, ich urzędy są tak samo powolne jak nasze (nie bez powodu mówi się o strajku włoskim), a żeby coś załatwić trzeba się wykazać nie tylko anielską cierpliwością, ale także sprytem, urokiem osobistym i ogromnym szczęściem. Jedyne co według mnie różni włochów od polaków, poza może opalenizną, jest miłość do kawy. Statystyczny polak pija kawę, owszem, ale jest to albo PRLowska zalewajka (tzw. fusiasta kawa), albo kawa rozpuszczalna. Ja już od dawna nie znam smaku powyższych, mój M. jest wielkim kawoszem, we włoskim stylu, zna mnóstwo rodzajów kawy i sposobów ich podania, a ja powolutku łapię bakcyla. Mamy w swym posiadaniu dwie kawiarki, które często jeżdżą z nami na różne wyjazdy (obu parom rodziców zakupiliśmy już ich własne kawiarki, żeby było wygodniej). Pierwsza była prezentem jaki mój M. dostał na szóste urodziny, tak, dobrze widzicie, szóste :D Mój M. ma tego pecha, albo szczęście, że urodził się 29 lutego i najbliższe urodziny - w przyszłym roku - będą jego siódmymi. Można w niej przygotować klasyczne espresso. Natomiast drugą nazywamy potocznie Mućką, ponieważ jest biała w czarne łaty i można w niej przygotować prawdziwe capuccino. Każdemu wielbicielowi kawy polecam zakup kawiarki, jest to dobra inwestycja, szczególnie dla kogoś, kto nie bardzo ma fundusze na obrzydliwie drogie ekspresy ciśnieniowe.


Po tym krótkim wprowadzeniu czas na moją dzisiejszą, słoneczną propozycję, aby pod koniec weekendu dobrze Was nastroić przed nadchodzącym tygodniem. Proszę Państwa, oto Bruschetta! Przepyszna wersja bagietki z pomidorami, czosnkiem i bazylią. Same podstawowe dla włochów produkty. Przepis na bagietki, które widać na zdjęciach znajdziecie tutaj, bardzo gorąco je polecam, przy odrobinie wprawy zaczynają wychodzić bardziej niż rewelacyjne, a na pewno zdrowsze i smaczniejsze niż w markecie.


Bruschetta

  • 1 bagietka
  • 4 pomidory
  • 3 ząbki czosnku
  • kilka listków świeżej bazylii
  • zioła prowansalskie
  • sól
  • pieprz
  • oliwa z oliwek

Bagietkę pokroić na kromki, każdą polać delikatnie oliwą, można też po prostu skropić lub rozprowadzić nożem, i podsmażyć na złoty kolor na patelni (z racji tego, że nasza bagietka była ledwo co upieczona, pominęliśmy ten fragment, smażenie byłoby bowiem straszliwą profanacją :). Pomidory sparzyć i obrać ze skórki, pokroić w średniej wielkości kostkę, dodać poszatkowaną drobno bazylię, sprasowany czosnek i porządnie doprawić. Mieszankę pomidorową układać na kromkach bagietki i wcinać ze smakiem!
Smacznego!


6 komentarzy:

  1. Bruschetty dzisiaj zjadłam na śniadanie.Oprócz pomidorowej była jeszcze z pastą włoską z ostu.
    A odnośnie kawy - nigdy nie piłam ,zalewajki'.Nie lubię rozpuszczalnej.Piję kawę z ekspresu.Chyba PRL-owskie nawyki już odeszły do lamusa lub tkwią gdzieś głęboko.W niektórych.
    Pogodnego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. W pokoleniu moich rodziców przynajmniej :] Od dwóch lat próbujemy oduczyć ich picia fusiastego paskudztwa, ale są mam wrażenie niereformowalni :] Zwykle kiedy jesteśmy u nich w odwiedzinach, robimy kawę w kawiarce, im i sobie. Ale wystarczy tylko na chwilę spuścić ich z oka i już wracają do starych nawyków :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Śniadanie mistrzów!Piękna sprawa.
    ps. Moi Rodzice w materii kawy z fusami też są "ciężkoreformowalni". A ja kawiarkę mam, taka kawa i takie bruschetty jak Twoje, mmmmm.

    OdpowiedzUsuń