12 czerwca 2011

Francja: Crêpes Suzette

 
Na niedzielne popołudnie mam dla Was bardzo słodką i pomarańczową propozycję, którą zaprezentuję na tle nowego wydatku. Dostałam bowiem zwrot podatku! Tak, to jedna z lepszych rzeczy w ciągu roku, taki dodatkowy zastrzyk gotówki, który bez szczególnych wyrzutów sumienia można wydać na przyjemności. Toteż moją przyjemnością jest w tym roku porcelana (dla M. był to Wiedźmin 2 w wydaniu kolekcjonerskim). Wybrałam się w podróż po krakowskich sklepach z wyposażeniem kuchennym, w IKEI zakupiłam dwie prześliczne foremeczki do tartaletek, w Nanu-nana natomiast cztery kokilki, które już jutro przeżyją chrzest bojowy w postaci Crème brûlée, a na samym końcu dzisiejsze tło dla francuskich naleśników, cudnie zdobioną brytfankę w Duce. Owocny zakupowy weekend. W przerwie między szaleństwem zakupów, wybraliśmy się z M. na festiwal chleba, gdzie spałaszowaliśmy ogromną pajdę wiejskiego chleba ze smalcem, dziubnęliśmy po kawałku krakowskiego obwarzanka, liznęliśmy nieco miodku i skubnęliśmy po gałce lodów. Lodów, które smakowały dzieciństwem, jak te kupowane w maleńkim okienku i nakładane prosto z wielkich, metalowych pojemników, kręcone nocami z poświęceniem i sercem, lody, w których czuć prawdziwy jogurt, ciasteczka, czekoladę, owoce i kawę.
Zatem moją dzisiejszą propozycją dla Was są Crêpes Suzette, prawdziwy raj dla podniebienia, najbardziej popularne francuskie naleśniki. Ogólnie rzecz biorąc Crêpes Suzette są to naleśniki z dodatkiem tzw. beurra Suzzette, czyli sosu ze skarmelizowanego cukru i masła z dodatkiem soku z pomarańczy lub mandarynek oraz skórki z dowolnego cytrusa. Zwyczajowo flambirowane (od franc. flambé) przed podaniem, czyli skrapiane sowicie Grand Marnier albo likierem Curaçao i podpalane. Taki płonący półmisek wygląda zjawiskowo i bardzo wykwintnie, można zatem w bardzo prosty sposób zachwycić i zaskoczyć swoich gości, niczym w prawdziwej, francuskiej restauracji.
Istnieje kilka wersji historii powstania przepisu, jedna z nich mówi, że Crêpes Suzette są wynikiem błędu czternastoletniego pomocnika kuchennego Henriego Charpentiera, pracującego w restauracjii Hotel de Paris w Monte Carlo. Miał on przygotować deser dla księcia Walii, późniejszego króla Wielkiej Brytanii, Edwarda VII oraz jego towarzyszki o imieniu Suzette, którzy pewnego letniego popołudnia zawitali do hotelowej restauracji. Henri był jeszcze bardzo młody, a co za tym idzie nieco nieuważny i nieostrożny, dlatego też w czasie przygotowywania sosu przypadkiem podpalił zawartość patelni. Była to prawdziwa katastrofa, książę czekał i nie było już czasu na rozpoczęcie wszystkiego od początku, załamany Henri spróbował przypalonego sosu, a jego kubki smakowe oszalały z zachwytu. To było to! Właśnie żywego ognia brakowało, by wszystkie składniki połączyły się w tak niezwykły sposób. Wiele lat później, w swojej autobiografii "Życie a la Henri" napisał o tej chwili: "Pomyślałem, że jest to najrozkoszniejsza melodia słodyczy, jaką kiedykolwiek smakowałem." Uznał, że jest to najwspanialszy deser, jakiego w życiu kosztował. Bez namysłu zanurzył naleśniki w sosie, skropił dodatkowo alkoholem i podpalone podał księciu. Zachwycony nowatorskim smakiem i wyglądem potrawy książę, zapytał autora o nazwę, a w odpowiedzi usłyszał, że są to Naleśniki Książęce. Edward uśmiechnął się pod nosem wnosząc, iż potrawa powstała na jego cześć, ale jako że przy stole siedziała dama, zapytał czy Henri miałby coś przeciwko, by zmienić nazwę na Naleśniki Suzette. W taki ponoć sposób powstały słynne Crêpes Suzette, za które Henri otrzymał od księcia wspaniałą nagrodę w postaci kapelusza, najprawdziwszej panamy, sygnetu oraz laski.
Dla wielu historyków kuchni powątpiewa jednak w tę historię, bo czy tak młody człowiek, w dodatku pomocnik kucharza miałby pozwolenie na serwowanie czegokolwiek księciu? Inne źródła mówią zatem, że potrawa powstała dwa lata później i jest dziełem monsieur Josepha, właściciela restauracji Matrivaux. Miał on dostarczyć naleśniki aktorom Komedii Francuskiej, jako jadalne rekwizyty. Aby ułatwić sobie zadanie, monsieur Joseph zamiast zwyczajnie odgrzać naleśniki, po postu je podpalił, przy okazji dodając dodatkowe widowisko do przedstawienia. Imię zaś powstało od pseudonimu artystycznego jednej z aktorek, która według autora potrawy wyróżniała się wyjątkową wręcz urodą.
  
Naleśniki ulubione
(8 sztuk)
  • 1,5 szkl. mleka
  • 1,5 szkl. mąki
  • 2 jajka
  • szczypta soli
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia


Mleka zmiksować z jajkami, olejem, solą i cukrem waniliowym. Gdy masa będzie gładka, a na wierzchu pojawi się pianka, dodać po łyżce mąkę i proszek. Smażyć na dobrze rozgrzanej patelni, na wolnym ogniu, bez tłuszczu. Wylewać po jednej wazówce ciasta i rozprowadzić po całym dnie patelnii.





Crêpes Suzette
  • 8 naleśników
  • 3 łyżeczki miodu
  • 250ml soku z pomarańczy (świeżo wyciśniętego, 2-3 sztuki)
  • skórka starta z 1 pomarańczy
  • 1 łyżeczka pomarańczowego likieru (opcjonalnie, ja użyłam amaretto)
  • 50g masła bądź oleju kokosowego

W rondelku podgrzać miód i dolać nieco soku z pomarańczy. Następnie dodać skórkę z pomarańczy i ewentualnie likier, wymieszać przez chwilę, po czym dodać masło bądź olej kokosowy. Kiedy sos nieco zgęstnieje przelewamy 3/4 do miseczki, na pozostały na patelni sos należy położyć cztery naleśniki złożone w trójkąciki i smażyć chwilkę po obu stronach, na sam koniec dolać jeszcze trochę sosu. Tuż przed podaniem, prosto z patelni, można je podpalić. Wrażenie gwarantowane. W podobny sposób przygotować pozostałe 4 naleśniki.
Smacznego!


6 komentarzy:

  1. Zrobie na pewno! sa fantastyczne! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o uwielbiam takie zakupy "kulinarne" :) na te naleśniki już od jakiegoś czasu mam chęć
    http://niebieskapistacja.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mnie kuszą, ale boją się tego podpalania ;)
    Pozdrawiam!
    http://polkazprzyprawami.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. fantastycznie Ci wyszły!
    przy okazji zapraszam do wzięcia udziału w konkursie: http://justmydelicious.blogspot.com/p/amica-integracje-kulinarne.html :)

    OdpowiedzUsuń