Pamiętacie może jakieś filmy o sierocińcach albo złych macochach lub opiekunach? Mnie kilka zapadło w pamięć (szczególnie Oliver Twist, Matylda i Seria Niefortunnych Zdarzeń) i kojarzą mi się ze scenami, w których pierwsze skrzypce gra owsianka - do tego jeszcze dodałabym owsiankę z Matrixa będącą symbolem tego, jak paskudne jest realne życie. Niestety zazwyczaj owsianka w filmach pokazywana jest jako koszmar dzieciństwa, te skrzywione dziecięce miny, przelewanie paskudnej, szarej brei tak, żeby wyglądała jak najpaskudniej, czytaj rozpaćkała się malowniczo i zatrzęsła niczym równie paskudna galareta z nóżek. Brrrr, no ohyda po prostu. Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam tylko kaszę mannę, którą bardzo lubiłam, a owsianki jakoś nie za bardzo, choć moja mama twierdzi, że razem z siostrą jadłyśmy, a u niej w domu była stałym śniadaniowym daniem.
Źródło: Telegraph
W każdym razie moje wspomnienia z dzieciństwa, związane z owsianką to właśnie jej brejowatość, szarość i ogólna paskudność, prezentowana zwykle w filmach i książkach (chyba tylko "I ty możesz zostać Indianinem" prezentowało pozytywny obraz tej potrawy). Chciałabym, żeby moje dziecko miało inne wspomnienia związane z płatkami i kaszami. Sama polubiłam płatki owsiane dopiero w dorosłym życiu, najpierw w formie zbożowych ciastek, później granoli i owsianki pieczonej, aż w końcu zaczęłam gotować owsianą "breję" i rozsmakowałam się w niej.
Dziś, przyznam się szczerze, nie umiem już zrobić szarej owsianki. Zawsze dodaję do niej tyle składników, że nie ma innego wyjścia jak być kolorową. Z żadnej strony nie przypomina specjału z Matrixa, serwowanego w puszce po sardynkach. Moje dziecko ją uwielbia i pożera w całości, nie ważne jakie zawiera dodatki (choć jabłko umiłowała sobie najbardziej). Wspólne owsiankowe śniadania to już swego rodzaju celebra, którą bardzo lubimy, zarówno emocjonalnie jak i smakowo.
Na blogu pojawia się mnóstwo przepisów śniadaniowych, ostatnio zalałam Was wręcz pomysłami na pieczone owsianki. Na co dzień nie ograniczamy się jednak tylko do nich i szczerze mówiąc klasyczną, gotowaną owsiankę robi się znacznie szybciej i przy maluchu uczepionym nogi, jest ją znacznie łatwiej przyrządzić.
Chciałam więc zaproponować Wam dwie mieszanki dodatków, które pięknie zdobią i ożywiają owsiankę, a także wzbogacają ją o zdrowe kalorie, dające kopa na początek dnia (nie wierzcie reklamom, które twierdzą, że kupne ciastko zbożowe będzie lepsze!). Zimą bazuję bardziej na dżemach i własnych przetworach, latem zdecydowanie wolę świeże owoce.
Owsianka bardzo orzechowa
(porcja na mamę i potomka)
- baza owsiana (6 łyżek płatków owsianych, 0,5 szkl. mleka i 0,5 szkl. wody - zalane płatki zostawione na noc i zagotowane rano)
- banan
- 2 łyżki masła orzechowego (zmielone fistaszki bądź kupne 100% orzechów)
- dżem z czarnej porzeczki
- orzechy (nerkowiec i laskowe)
- ew. ziarna (słonecznik, pestki dyni, siemię lniane)
Owsianka owocowa
- baza owsiana j.w.
- duże jabłko
- 2 łyżki masła orzechowego j.w.
- żurawina
- nerkowiec/pestki słonecznika
Obydwa zestawy są bardzo jesienne i rozgrzewające, stanowią prawdziwą bombę energetyczną i bez trudu zaspokajają potrzebę na coś pysznego i słodkiego. Czasem mam tak, że jem owsiankę zamiast deseru, co jest wyjściem niemalże idealnym. Zachęcam do gotowania tej klasycznej wersji płatków i komponowania własnych wariacji z najrozmaitszymi dodatkami.
Post powstał w ramach jesiennego wyzwania blogowego Mocnej Grupy Blogerów, o którym więcej możecie przeczytać TUTAJ. W
tym tygodniu tematem przewodnim była szarość. Kulinarnie szary nie jest zbyt zachęcającym ani smakowitym kolorem, wzięłam zatem temat pod włos :)
ile orzeszków! jaka pyszna!
OdpowiedzUsuńOrzeszki są cudowne, obie z córą się zgadzamy w tym temacie! :D
UsuńTakie owsianki można jeść... ze smakiem ;)
OdpowiedzUsuńNo ba, oczywiście. Jak to mawia moja córa "z apetitem"! :D
UsuńMy owsianki chyba nigdy nie jadłyśmy, może dlatego, że też nam się kojarzy z szarą breją :P
OdpowiedzUsuńOj, polecam jednak spróbować. Naprawdę zdrowe i pyszne śniadanie :)
UsuńJa owsianki poznałam dopiero w dorosłym życiu, i od razu się z nimi polubiłam :) Takie kolorowe jak Twoje są pyszne! :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie mam wrażenie, że nasze dzieciństwo obfitowało w szarą breję. Mam nadzieję, że moje dziecko nigdy jej nie pozna ^_^
Usuń