W związku z atmosferą świąt, którą niewątpliwie czuć już w powietrzu, postanowiłam na swój własny użytek przygotować kilkuczęściową prezentację ciasteczek, które przygotuję na tegoroczne Boże Narodzenie. Ten rok był dla mnie bardzo wyjątkowy, samodzielny. W lutym wyprowadziłam się z domu, w dodatku nie gdzieś blisko, przecznicę dalej, tylko do innego miasta, 250 km od domu. Kraków jest piękny i uwielbiam w nim mieszkać, jednak dom rodzinny, to dom rodzinny i moja krew nie uspokoi się, dopóki tam nie wrócę. Zakończenie roku natomiast jest taką kropką nad 'i', ponieważ po raz pierwszy spędzę Wigilię bez rodziców, za to u rodziców M. Prawdę mówiąc już u nich zawitaliśmy i ten tydzień minie pod znakiem gorączkowych przygotowań do Świąt. Jestem osobą z natury układną, dlatego nie chcąc wcinać się w kompetencje pani domu, a jednocześnie dać coś od siebie, zaplanowałam wyrób łakoci, nie będących tradycją w domu M. Zatem mama M. zajmie się pierogami, sernikiem i karpiem, ja natomiast piernikiem staropolskim i ciasteczkami.
Pierwsze w kolejce ustawiły się kruchutkie Cranberry Noël. Od dawna polowałam na odpowiednią chwilę, by je upiec. Na zdjęciach wyglądają jak dla mnie zjawiskowo. Uwielbiam kontrast zielonych pistacji i czerwoniutkiej żurawiny. Nie wspominając już nawet o ich smaku, bo to, że są pyszne jest oczywistą oczywistością. Przepis jest też nieprzyzwoicie prosty i szybki, zagnieść, schłodzić, upiec, a potem już tylko rozkoszować się smakiem. I choć cena obydwu bakaliowych składników jest nieprzyzwoicie wysoka, nie darowałabym sobie, gdybym ich nie upiekła. Jak się ostatecznie okazało smak tych przeuroczych ciasteczek dorównuje, a nawet przewyższa urok ich wyglądu. Są bardzo delikatne i bardzo waniliowe, prawdziwe niebo w ustach.
Dla odrobiny humoru dodam, że M. stwierdził co następuje: "Wyglądają jak lody waniliowe... Pachną jak lody waniliowe... Żeby były dobre, trzeba je włożyć do lodówki... Dziwne ciasteczka..." :D Największym nawet dziwakom trzeba jednak dać szansę, zatem spróbował i... się zakochał. Chyba jestem zazdrosna :]
Cranberry Noël
- 225g miękkiego masła
- 1/2 szkl. cukru pudru
- 2 łyżki mleka
- 1 łyżeczka esencji waniliowej (ja wlałam cały flakonik)
- 1/2 łyżeczki soli
- 2,5 szkl. mąki pszennej
- 3/4 szkl. suszonej żurawiny
- 1/2 szkl. grubo posiekanych orzechów (ja dodałam pistacje)
Masło utrzeć z cukrem, dodać mleko, wanilię, sól i dokładnie zmkisować. Następnie stopniowo dodać mąkę, cały czas mieszając łyżką. Dodać żurawinę i orzechy, krótko wyrobić, żeby rozprowadzić bakalie. Podzielić ciasto na dwie części i uformować z nich wałeczki długości ~30sm. Zawinąć je szczelnie w folię spożywczą i włożyć do lodówki na co najmniej 2h.
Piekarnik rozgrzać do 200 C, a blachę wyłożyć papierem śniadaniowym. Ostrym nożem pokroić wałeczki na plasterki o grubości ~7mm. Piec 10-12 minut.
Część ciasteczek piekłam na blasze, a część w foremce do ciasta postawionej na kratce i okazało się, że te pierwsze troszkę za mocno przypiekły się na spodzie, drugie natomiast były idealne. Ot, taka konkluzja i podpowiedź na koniec.
Smacznego!
Przepis dołączam do akcji Świąteczne prezenty oraz Ciasteczkowy potwór:
Wspaniałe! Smak mogę sobie wyobrazić...
OdpowiedzUsuńo tak ja je tez uwielbiam , to takie bardzo zimowe ciasteczka
OdpowiedzUsuńach jak je pięknie napakowałaś bakaliami
Też piekłam! Pyszne są.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
SWS
Prawdziwy hit ostatnich dni! Szkoda, że u mnie nie zawitają...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście hit, właśnie zauważyłam, że jest to ciastko dnia na stronie Marthy Stewart :]
OdpowiedzUsuńFaktycznie, piekne (i przepyszne) ciasteczka. Bardzo, bardzo swiateczne. A moja pierwsza wigilie poza rodzinnym domem pamietam do dzis. Byla troche inna, troche dziwna, ale bardzo przyjemna!
OdpowiedzUsuńbardzo lubię te żurawinowe słodkości :-)
OdpowiedzUsuń