23 lipca 2011

Włochy: Panna cotta


Po słodkim obiedzie, czas na jeszcze słodki deser. Proponuję Wam zatem na dziś, skoro mamy wreszcie ciepłą i słoneczną sobotę, lekki deser oczywiście rodem z Włoch. Jak dla mnie jest to połączenie budyniu i galaretki, śliczny mleczny kopczyk trzęsący się nieustannie i udekorowany w dowolny sposób, co nam w duszy gra. Panna cotta podobnie jak większość wyśmienitych deserów jest dziełem przypadku. Według legendy pewien kucharz z Piemontu robiąc kilka rzeczy na raz pozostawił na ogniu samotny garnuszek ze śmietanką i cukrem. Śmietanka zagotowała się wrząc ostro, na szczęście kucharz zdążył zestawić ją z ognia zanim doszło do jakiegoś nieszczęścia, a do tego jeszcze zdziwił się niezmiernie odkrywszy, że wrzenie posłużyło śmietance i nadało jej delikatny i niebiański smak, sprawiając przy tym, że jej konsystencja mocno zgęstniała. Niewiele się zastanawiając wlał śmietankę do salaterki, udekorował owocami i popędził poczęstować nowym kulinarnym wymysłem swą małżonkę. Podobnie jak on zachwyciła się kremowym i przyjemnie słodkim smakiem. Swój nowy i nietypowy deser nazwali panna cotta, co w najprostszym przekładzie znaczy po prostu gotowana śmietana, a jego sława wkrótce obiegła całe Włochy.
 Obecnie podaje się go w najelegantszych restauracjach świata, jako deser tak wykwintny jak leciutki. Dla nas będzie to po prostu mleczna galaretka z przyjemnie kojarzącą się nazwą. Mój M. mówi na nią panna z kotkiem. Można ją dekorować na wiele sposobów, doskonale smakuje z musem malinowym lub truskawkowym, za to wiśnie lub czarna porzeczka przyjemnie przełamują słodycz samej galaretki, jeśli natomiast ktoś lubi naprawdę słodkie rzeczy, polecam wypróbować wersję z karmelem lub czekoladą. Wszystko zależy od wyobraźni i gustu.


Panna cotta
  • 2 łyżeczki żelatyny w proszku
  • 1 laska wanilii
  • 250 ml śmietanki kremówki (30%)
  • 250 ml mleka
  • 60 g cukru
  • 1 łyżka amaretto
  • 1 łyżka białego wina
  • świeże maliny/truskawki, mus lub sos owocowy


Żelatynę rozpuścić w 2 łyżkach zimnej wody i odstawić na ok. 5 minut. W tym czasie rozciąć laseczkę wanilii wzdłuż i końcem noża wyskrobać ziarenka. Śmietankę wraz z mlekiem, cukrem i wanilią wrzucić do rondelka i zagotować wciąż mieszając, żeby cukier się rozpuścił. Pod koniec dodać amaretto i wino, doprowadzić do wrzenia i szybko zestawić z ognia. Przelać przez sitko, żeby odcedzić laseczki wanilii i część ziarenek, po czym dodać żelatynę i delikatnie wymieszać, żeby się rozpuściła. Tak przygotowaną mieszankę wlać do 4 niedużych filiżanek i odstawić do wystudzenia (jeśli na wierzchu zbierze się żółta warstwa tłuszczu, można ją delikatnie zeskrobać. Po ostudzeniu przykryć kawałkiem folii i na kilka godzin wstawić do lodówki, najlepiej jeśli postoją tam całą noc.
Przed podaniem filiżanki na dosłownie jedną chwilkę włożyć do gorącej wody, można też lekko okroić nożykiem wzdłuż brzegów, odwrócić nad talerzykiem do góry dnem. Udekorować według uznania, ja położyłam na wierzch łyżeczkę dżemu wiśniowego i obłożyłam kawałkami owoców.
Smacznego!



7 komentarzy:

  1. Nigdy się nie zabierałam za ten deser ale twój przepis bardzo do mnie przemawia:)namówiłaś mnie:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, bo warto spróbować :] I koniecznie poczekać do następnego dnia, bo po 4 godzinach chłodzenia nie była taka dobra jak po całej nocy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. nigdy nie jadłam tego cudnie kremowego deseru.. wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah, deser prezentuje się niezwykle apetycznie :) Zapraszam do mnie na krajankę jagodowo-porzeczkową z kokosową kruszonką :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, ze panna cotta sama w sobie srednio mnie kreci, ale juz z dodatkiem czegos kwaskowego - bardzo lubie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Maggie, mam dokładnie tak samo. Jak spróbowałam ją samą, to była dla mnie tak słodka, że aż mdła. Ale z dodatkiem kwaskowego dżemy wiśniowego była już bardzo smaczna :] Przy czym uznaliśmy z M., że najlepszy byłby do tego dżem albo mus z czarnej porzeczki :D

    OdpowiedzUsuń