31 października 2010

Cukierek albo psikus


Dziś wigilia Wszystkich Świętych, dla nas dzień spokojny i cichy, preludium przed nostalgicznym i pełnym zadumy Świętem Zmarłych. Natomiast w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii oraz Wielkiej Brytanii dzień ten, a głównie wieczór, spędza się zgoła inaczej, na hucznej zabawie, przebierankach i straszeniu się wzajemnie tak, by odstraszyć złe duchy. Zwyczaj obchodzenia Halloween pochodzi od celtyckiego święta Samhain, kiedy to żegnano lato i witano zimę. Celtowie wierzyli, iż właśnie w tym jednym dniu w roku granica między światem duchów, a światem żywych staje się najcieńsza, dzięki czemu mogą nas odwiedzić duchy przodków. Lęk przed złymi duchami i demonami zaś zapoczątkował zwyczaj przebierania się w różne dziwaczne i przerażające stroje, co przodkowie dzisiejszych brytyjczyków czynili, by je odstraszyć. Palono również potężne ogniska, wokół których tańczyły korowody mrocznych i paskudnych postaci.
Dziś do najpopularniejszych zabaw na Halloween należy przede wszystkim sławne trick or treat (cukierek albo psikus), czyli bieganie przebranych dzieci od drzwi do drzwi z pojemniczkami w kształcie dyni albo torebkami z czarnym kotem, po to by zebrać jak największą ilość słodkich pyszności. Do zabaw należą także Scary Farm, gdzie dla młodzieży tworzono scenerie rodem z najmroczniejszych horrorów, takich jak Dracula, Frankenstein, Corpse Bride czy Nightmare Before Christmas. W czasie imprez popularne  są też: wyławianie jabłek z miednicy pełnej wody, skakanie przez świeczki, wrzucanie orzecha do ogniska i zjadanie bez pomocy rąk ciastek i owoców zawieszonych na nitkach.
Jednym z ciekawszych zwyczajów związanych z Halloween jest dla mnie drążenie dyni i wstawianie do środka świeczki, która dla irlandzkich chłopów symbolizowała błędny ognik, czyli duszę zmarłego. W tym roku udało mi się wydrążyć dynię aż dwa razy, niestety moje drugie "dzieło" nie zostało sfotografowane, ale jeśli ktoś ma chęć, pierwsze można obejrzeć tutaj.
Specjalnie na dzisiejsze celtyckie święto przygotowałam dyniowo-jabłkowe muffinki, bardzo delikatne i puchate, pachnące świętami i niestety uzależniające:
 

Muffinki dyniowo-jabłkowe
(porcja na ok. 20-22 sztuki)

2,5 szkl. mąki
2 szkl. cukru
2 łyżeczki przyprawy do piernika
1 łyżeczka sody oczyszczonej
0,5 łyżeczki soli
1 i 1/4 szkl. puree z dyni
2 duże jajka
1/4 szkl. oleju
2 szkl. startych jabłek

W pierwszej misce wymieszać składniki suche, w drugiej natomiast składniki mokre, poza jabłkami. Po dokładnym wymieszaniu składników w każdej misce, połączyć je szybko ze sobą, po czym powoli dodać jabłka.
Foremki wysmarować tłuszczem i wysypać bułką tartą, bądź wstawić do środka papilotki, najlepiej ozdobione strasznymi wzorami idealnymi na Halloween. Napełniać je w 3/4 ciastem. Piec 30-35 minut w dobrze nagrzanym piekarniku (180 stopni).

Smacznego!



PS. Przerażający obrazek z początku posta pochodzi z tej strony.

Dzisiejszy przepis sponsorowała akcja:



3 komentarze:

  1. Ja z reguły piszę o sabatach w ciągu roku ale nie wzięłam ze sobą książki o poganach do domu:) Samhain właściwie to w wymowie jest podobne do Wszystkich Świętych..

    ps. obrazek dla mniej est nostalgiczny:)
    ps2. właśnie pomyślałam o obejrzeniu Corspe Bride jeszcze raz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. dynia kojarzy się z Halloween mimowolnie.
    dlatego uważam, że mufinki idealne na tę okazję.
    podoba mi się połączenie jabłka z dynią.
    bardzo wdzięczny zestaw ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. i u Ciebie muffinki:) wygladaja smakowicie:)
    a jak masz ochote na muffinki z bananami,to zapraszam do siebie:)

    OdpowiedzUsuń