Mam tak czasem (z niektórymi osobami), że malutki komplement, który od większości osób byłby miły, ale to wszystko, a od tej jednej szczególnej, sprawia że rosną mi skrzydła. Szczególnie, jeśli rzecz tyczy się kulinariów. Bywa i tak, że ten jeden, unikalny uśmiech sam w sobie jest już komplementem. Uwielbiam to uczucie, nie można go porównać z niczym innym, no może z tym jak M. po raz pierwszy zaprosił mnie na randkę. W poniedziałek miałam tę niebywałą przyjemność zostać uskrzydloną przez chłopca, który zwykle grymasił i marudził przy posiłkach. Tym razem jednak nie tylko spałaszował dwie porcje zaserwowanej przeze mnie pyszności, ale nawet poprosił o przepis.
A poniżej przepis, zaczerpnięty z bloga Moje Ekspresje Kulinarne, gdzie możecie też znaleźć dokładną instrukcję wykonania cudeniek, które mam zamiar dziś Wam zaproponować.
Catepillar
200ml mleka
2 łyżki cukru
18g drożdży
1 łyżeczka soli
1,5 łyżki oleju
300g mąki
8 parówek
1 jajko + łyżka mleka
Zrobić zaczyn: do 100ml ciepłego mleka dodać drożdże, łyżkę cukru i dwie łyżki mąki. Odstawić na ~15 minut do wyrośnięcia. Przygotować mąkę, wymieszaną z solą i resztą mleka, dodać zaczyn i wyrobić. Ciasto jest dość lepkie, ale po dodaniu oleju zacznie odchodzić od ręki. Odstawić po raz drugi do wyrośnięcia, na około 40-50 minut, bądź aż podwoi swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto podzielić na osiem kawałków (każdy po ok. 70g), rozwałkować je na cienkie placuszki, po środku ułożyć parówki i zawinąć jak pieroga, dobrze skleić. Następnie część z parówką pokroić na siedem kawałków tak, żeby całość trzymało się na części z samym ciastem. Czas, by ułożyć z kawałków parówki w cieście gąsieniczkę, wystarczy rozłożyć je na boki, a jeden odwrócić tak, by wyglądał jak główka.
Gotowe gąsieniczki ułożyć na wyłożonej papierem blasze (można posmarować papier olejem, żeby bułeczki po upieczeniu dały się odkleić). Odstawić na kolejne 15 minut, by sobie odpoczęły i jeszcze troszkę podrosły. Posmarować jajkiem wymieszanym z mlekiem. Piekarnik rozgrzać do 220 C i piec bułeczki 15-20 minut. W połowie można przykryć je folią aluminiową, jeśli są już na wierzchu złote.
Smacznego!
mi też czasem rosną skrzydła przez słowa innych osób.. to takie miłe.
OdpowiedzUsuńa bułeczki są śliczne.
świetne są :)
OdpowiedzUsuńi co prawda to prawda, mały komplement od osób na których nam zależy lub od tych którzy nie stronią od szczerej krytyki są najlepsze :)
super wyglądają. ja nie zapomnę jak urosłam w piórka jak kiedyś mama pochwaliła mój wypiek;)
OdpowiedzUsuńTrochę się przypiekły za mocno, bo nie obliczyłam za dobrze możliwości mojego piekarnika ^^'
OdpowiedzUsuńAle smakowały wybornie :]
Też się do nich przymierzam :)
OdpowiedzUsuńoj pojadłabym sobie :)
OdpowiedzUsuńbułeczki są śliczne, ponieważ mój Maluch lubi grymasić przy jedzeniu spróbuję swoich sił z gąsieniczkami, zapewne nie wyjdą tak piękne, ale może zadowolą oko K.
OdpowiedzUsuńJakie sliczne, a mi sie takie zarumienione podobaja...ba nastepnym razem tez lepiej przypieke ;))
OdpowiedzUsuń