A może dlatego, że dzieci robiły go prawie same, a mąż był bardzo głodny.. no nie wiem, w każdym razie na pewno zagości w domu na dłużej, bo też robi się go podobnie jak mielone :)
Sceptykom powiem tak: nie czuć goryczki bakłażana, nie jedzie trawą, można podawać go jako mielonego (z ziemniaczkami, surówką lub po prostu na kanapce) lub jako placka ziemniaczanego (z sosem np. pomidorowym czy pieczarkowym).
Kotleciki bakłażanowe
- bakłażan
- 2-3 plasterki sera żółtego
- pół szklanki mąki
- jajko
- 2 łyżki bazyli suchej lub kilka listków świeżej
- szczypta papryki ostrej i słodkiej
- sól, pieprz
- szczypta cukru (opcjonalnie, chodzi o to żeby na pewno pozbyć się goryczy bakłażana, ale dobre wypłukanie powinno wystarczyć)
- bułka tarta do obtoczenia
- olej do smażenia
Żeby nie był gorzkawy dodajemy soli, odstawiamy na 10-15 minut a następnie przepłukujemy i wyciskamy z niego ostatnie soki. Podsmażamy na patelni. Ręcznikiem papierowym odsączamy i mieszamy w misce z pozostałymi składnikami. Proponuję użyć mieszacza ostatecznego to jest blendera.
Obtaczamy w bułce tartej i podsmażamy na patelni (lub gotujemy z sosem jak pulpety, jak kto woli).
Proste, prawda? Idealnie danie do zrobienia obiadu z dziećmi - wrzuć wszystko do michy, dodaj tonę miłości, zrób kulki i voila. Lubię takie przepisy.
Uwaga, przepis jest zmodyfikowaną wersją wyglądających na super smaczne kotleciki z kotlet.tv, którego nie dane mi było nigdy spróbować ze względu na dostepność składników (czerstwa bagietka? musiałabym ją kupić specjalnie i schować w szafce ;)), ale pewnie też warto spróbować. Dajcie znać jak wyszło!