Witajcie!
Właśnie minął sobie cichutko szwedzki dzień cynamonowej bułeczki i choć nadal mam niejasne wewnętrzne przeczucie, że powinnam się wstrzymać z powrotem do blogowania, ten dzień niejako mnie do tego przekonał. Upiekłam dziś cynamonowe bułeczki dla mojego siostrzeńca, trzylatka który niefortunnie zachorował na zapalenie zatok i bardzo potrzebował czegoś, co poprawi mu humor. Stąd impuls do upieczenia bułeczek, które zniknęły tak szybko, że nie miałam nawet szans ich sfotografować. Do tego otrzymałam zarządzenie od męża, że jutro powtórka, tylko że tym razem od samego rana, tak żeby były gotowe za dnia, kiedy są jeszcze jakieś szanse na dobre światło, żeby zdjęcia wyszły jak najlepsze. Dlatego też zdjęcia i przepis będą jutro, tymczasem zapraszam na urokliwą stronę, na której znajdziecie wszystko na temat cynamonowych bułeczek i szwedzkiego święta: Kanelbullens Dag.
Na koniec nadal w cynamonowym klimacie, zdjęcie psa Cynamona
PS. Justynko dostałam Twojego maila i był on niezwykle pokrzepiający i miły. Postanowiłam zrobić sobie przerwę w blogowaniu na jakiś czas, głównie ze względu na lawinę spraw, która na mnie spadła w te wakacje. Właściwie nie miałam wolnego weekendu od początku czerwca aż do wesela, które z resztą było jednym z powodów przerwy. Trochę mi głupio, że nie zapowiedziałam tego w żaden sposób na blogu, ale też przerwa wynikła z coraz bardziej przedłużającego się braku kolejnego posta. Obiecywałam sobie kilka razy, że coś w końcu zacznę, aż pogodziłam się z myślą, że co najmniej do wesela pewnie nie zacznę i tak to się skończyło. Teraz ruszam z nowym impetem, uzbrojona w dwie wspaniałe książki o fotografii kulinarnej oraz stertę przepisów do wypróbowania i przekazania!
Pozdrawiam
Toczka
cynamonowe bułeczki są super, dobrze że już wracasz do nas!
OdpowiedzUsuń