28 sierpnia 2015

La Tomatina i zupa pomidorowa

Źródło: Wikipedia

Dziś będzie wpis nocny, bo czemu nie. Granie w Wiedźmina 3 pożera niemalże cały mój wolny czas i jakoś nie mogę się zebrać do normalnego funkcjonowania po wakacjach. Ale już się ogarniam powoli, udało mi się nawet poczynić pewne przygotowania, ale o tym we wrześniu. W tę piękną, niezwykle ciepłą jak na sierpień, noc chciałam Wam opowiedzieć o pewnym hiszpańskim święcie, które odbywa się co roku w ostatnią środę sierpnia, a jest głównym punktem trwającego cały tydzień festiwalu. Mam na myśli Tomatinę, czyli radosne obrzucanie się pomidorami! Ta niesamowita bitwa na pomidory rokrocznie przyciąga całe rzesze turystów do maleńkiego, niespełna dziesięciotysięcznego miasteczka w Walencji, o uroczej nazwie Buñol.

 Źródło: Wikipedia

Historia Tomatiny sięga sierpnia 1945 roku, kiedy to na głównym rynku Buñol doszło do przepychanki między uczestnikami parady wielkich figur a tymi, którzy chcieli dopiero do niej dołączyć. Ogniści z charakteru hiszpańscy chłopcy chwytali co mieli pod ręką, by bombardować tym przeciwników, a akurat tuż obok znajdował się sklep z warzywami, gdzie na sprzedaż wystawiono całe skrzynie pomidorów (koniec sierpnia i wrzesień, to bowiem czas, kiedy pomidory są najdorodniejsze i najsmaczniejsze). Obrzucano się tak i warzywem i inwektywą, aż zainterweniowały służby porządkowe. Co jednak najzabawniejsze, ci sami chłopcy, powtórzyli swoją bitwę rok później, ale tym razem lepiej się przygotowali, przynosząc własne pomidory. Młodzież jest przekorna i mimo braku oficjalnej zgody i stałej już interwencji policji na koniec bitwy, co roku przychodziła w to samo miejsce, żeby dać upust młodzieńczym namiętnościom i chęci do zwady. Nawet liczne aresztowania w późniejszych latach nie powstrzymały kolejnych młodocianych od pomidorowej sieczki na rynku. Ba! Przychodziło ich coraz więcej! Burmistrz poszedł więc po rozum do głowy i zamiast walczyć z młodymi, postanowił ich dziwny zwyczaj przekuć na coś dobrego, rozpromował Tomatinę jako atrakcję turystyczną i jak widać powiodło mu się znakomicie. Bitwa stała się świętem znanym na całym świecie.

  Źródło: Wikipedia

Uwielbiam to święto i jeśli kiedyś wybiorę się do Hiszpanii, na pewno będzie to pod koniec sierpnia i za wszelką cenę będę się starała zawitać do Walencji. Tak samo marzy mi się udział w święcie kolorów, ale żeby wziąć w nim udział, na szczęście nie będę się musiała ruszać poza granice Polski.
Dobrze, skoro już przebrnęliście przez nieco przydługi wstęp, zapraszam na jakże prosty i oczywisty przy tej okazji przepis na zupę ze świeżych pomidorów. Teraz jest czas na pomidorowe szaleństwo, na robienie domowego keczupu, zupy, sosów i innych cudów z pomidorem w roli głównej!


Zupa pomidorowa
  • 1,5kg świeżych, dobrze dojrzałych pomidorów
  • mięso rosołowe (udko z kurczaka + kawałek wołowiny rosołowej)
  • pieprz w ziarnach
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • 2 liście laurowe
  • 5l wody
  • 2 marchewki
  • 1/2 selera
  • korzeń pietruszki
  • cebula
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 2 łyżki śmietany
Pomidory dobrze umyć, pokroić w ćwiartki, wykroić zielone końcówki (można też sparzyć wrzątkiem i zdjąć skórkę, jeśli ktoś nie przepada za przecieraniem pomidorów przez sito), wrzucić do garnka z odrobiną wody i zagotować. Gotować na małym ogniu tak długo, aż się całkowicie rozpadną. Odstawić, żeby odpoczęły.
Mięso umyć i zalać wodą, wrzucić pieprz (mniej więcej 10 ziarenek), ziele angielskie i liście laurowe, zagotować, po czym zmniejszyć ogień, żeby tylko delikatnie bulgotało. Zebrać pianę, która zbierze się na powierzchni zupy. Gotować na małym ogniu przez 1-2 godziny. Na ostatnie 20 minut gotowania, wrzucić umyte i obrane ze skórki warzywa (marchew, selera i pietruszkę, można jeszcze dorzucić kawałek pora albo kapusty, jeśli się lubi). Cebulkę podprażyć na małym palniku - moja mama nauczyła mnie robić coś w rodzaju rynienki z folii aluminiowej, na niej kładzie cebulę i umieszcza na małym palniku włączonym na najmniejszą moc. Tak opalona cebula (10-15 minut na palniku), daje niesamowity aromat i pięknie zabarwia zupę na żółto, co jest bardzo cenne na przykład przy rosole.
Kiedy baza rosołowa jest już gotowa, na garnek trzeba położyć sito i przetrzeć naszą pomidorową pulpę, żeby oddzielić miąższ od skórek i nasion. Zagotować i zaprawić mąką i śmietaną: mąkę wymieszać z 1/3 szklanki zimnej wody, po czym wlać do zupy, energicznie mieszając miotełką albo łyżką; do śmietany natomiast najpierw dolać jedną łyżkę zupy i zamieszać, potem dwie łyżki i zamieszać, powtarzać aż wlejemy pięć łyżek, wtedy śmietana powinna się już ogrzać i można ją wlać do garnka, również energicznie mieszając miotełką/łyżką.
Zupa gotowa, można ją pić samą, albo podać z kluskami czy z ryżem. Pełna dowolność.
Smacznego!





Post bierze udział w akcji blogowej Warzywa psiankowate 2015:

24 sierpnia 2015

Kruche ciasto z borówkami


Poszaleliśmy na wakacjach, wydziczyliśmy się po jurajskich lasach, pobiegaliśmy po skałkach, rzuciliśmy okiem na kilka zamków i graliśmy przysłowiowe "drzwi do lasu", było naprawdę fajnie. Potem, jak to bywa po wakacjach z dzieckiem, przez tydzień leżeliśmy do góry brzuchem w domu i odpoczywaliśmy. Małżonek mój zaczytywał się w kolejnych książkach i grał w LOLa, ja z uporem maniaka katowałam Wiedźmina 3 i bawiłam się z Tosią w milion dziwnych gier słownych, bo w czasie wakacji rozgadała nam się na dobre. W międzyczasie babcia uraczyła nas też przecudnej urody ciastem, jeszcze cudowniejszym w smaku. Fajnie mieć czasem taką babcię pod bokiem, która w czasie błogiego lenistwa podetknie pod nos jakiś smakołyk. W tej chwili jagód już co prawda nie ma, ale do ciasta idealnie nada się domowej roboty dżem albo kupny dobrej jakości (100% owoców). Na rynku natomiast jest zatrzęsienie borówek, które Tosia uwielbia całym swoim małym jestestwem. Zatem ciasto borówkowe to w tej chwili propozycja idealna. Zapraszam!



Kruche ciasto z borówkami
  • 2,5 szkl. mąki pszennej
  • 250g zimnego masła
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżki cukru kokosowego lub syropu klonowego
  • 5 żółtek
  • 2-3 łyżki śmietany 18%
  • 5 białek
  •  pół laseczki wanilii
  • 3/4 szkl. cukru kokosowego lub stevii
  • 4 płaskie łyżki skrobi ziemniaczanej
  • 0,5 szkl. oleju rzepakowego
  • 0,5kg borówek
  • 300g jagód bądź słoik dżemu jagodowego 100% owoców
  • cukier kokosowy lub syrop klonowy
Masło z proszkiem przesiać do dużej miski, wrzucić masło i posiekać szybko nożem. Kiedy masło będzie już dobrze rozdrobnione, dorzucić żółtka i cukier albo syrop. Zagnieść i pod koniec dodać jeszcze śmietanę tak, żeby ciasto miało konsystencję plasteliny. Wstawić do lodówki na co najmniej godzinę.
Piekarnik rozgrzać do 190 stopni, a blachę o wymiarach mniej więcej 33x20cm wysmarować masłem i oprószyć lekko bułką tartą (najlepsza będzie domowej roboty). Dobrze schłodzonym ciastem wylepić dno foremki, plus dorobić nieco podniesione brzegi. Ja polecam mój ulubiony sposób na rozwałkowanie ciasta włożonego pomiędzy dwa arkusze papieru śniadaniowego. Jeden z arkuszy można wcześniej wysmarować masłem i posypać bułką tartą zamiast blaszki i po rozwałkowaniu wyłożyć nim dno formy razem z przylepionym ciastem. Ciasto z wierzchu dość gęsto nakłuć widelcem i wstawić do piekarnika na mniej więcej 20 minut, aż zrobi się lekko złotawe i ciemniejsze na brzegach.
Kiedy ciasto się już podpiecze, wyjąć je na deskę razem z foremką, oprószyć lekko bułką tartą i wyłożyć na nie borówki wymieszane z jagodami bądź dżemem jagodowym i ewentualnie dosłodzone do smaku. Następnie ubić schłodzone białka na najwyższych obrotach, jak piana będzie już sztywna po trochu wsypać słodzidło, nieustannie ubijając (na płynnych słodzidłach pianka opada). Następnie zmniejszyć obroty miksera do minimum i wsypać skrobię ziemniaczaną, poczekać aż się dobrze połączą i cieniutką stróżką, ciągle miksując, wlać olej. Na koniec wrzucić ziarenka z połowy laski wanilii. Gotową piankę wyłożyć na jabłka. Można zostawić ją w takiej formie, albo posypać kruszonką. Mój przepis na kruszonkę:
  • 150g zimnego masła
  • 100g mąki pszennej
  • 50g zmielonych orzechów włoskich
  • 50g cukru kokosowego albo 4 łyżki syropu klonowego
Wszystkie składniki trzeba szybko zagnieść. Ciasto na kruszonkę powinno mieć konsystencję mokrego piasku, to znaczy musi dać się zbić w kulkę, którą w miarę łatwo rozgnieść rękami na mniejsze kuleczki.
Ciasto wstawić do piekarnika z temperaturą zmniejszoną do 180 stopni. Przez pierwsze 20 minut piec je z góry i z dołu, następnie przełączyć piekarnik na grzanie tylko z góry i piec kolejne 20 minut.
Spód tego ciasta jest dość suchy, jak to przy kruchym, ale farsz jagodowy nadaje całości cudownej i słodkiej wilgoci. Dla mnie to smak końca lata podobnie jak pierwsze szarlotki.
Smacznego!



05 sierpnia 2015

Sałatka z groszkiem


Drugi w kolejce post sałatkowy. Krótko i na temat, wybaczcie że bez szerszego wstępu, ale te upały dobijają człowieka małego u dużego! W dodatku zaczynamy się powoli pakować na wakacje i przy okazji informuję Was wstępnie, że od soboty przez dziewięć kolejnych dni na Przepyszniku zapanuje błoga cisza i spokój, wybywamy na jurę! A teraz przed Wami główna bohaterka posta.



Sałatka z groszkiem
(porcja na 2+1)
  • 6 jajek
  • 200g mrożonego bądź świeżego groszku
  • mały pęczek szczypiorku
  • majonez/oliwa/biały serek
  • pieprz ziołowy
Jajka ugotować na twardo, obrać ze skorupek i pokroić w średniej wielkości kosteczkę. Groszek wrzucić na gotującą się wodę (zarówno mrożony, jak i świeży), gotować na małym ogniu przez 5 minut od ponownego zagotowania się wody. Może się okazać, że trafił nam się uparty groszek, który będzie potrzebował chwilę dłużej się pogotować, dlatego zawsze przed odsączeniem warto sprawdzić, czy jest już miękki. Przerzucić groszek na sitko i zostawić na chwilę, żeby przestygł i ociekł. Przestudzony dorzucić do jajek razem z poszatkowanym szczypiorkiem. Doprawić pieprzem ziołowym, dla dorosłych można serwować z majonezem, ale zdrowsza i równie smaczna jest wersja z oliwą albo odrobiną białego serka śmietankowego.
Smacznego!




03 sierpnia 2015

Szarlotka z papierówek


Moja mama jest mistrzynią szarlotki, zdecydowanie to ciasto, które wychodzi jej najlepiej i nie ma osoby, której by nie smakowało. Ma kilka różnych przepisów, z których sama skrupulatnie korzystam i jeden, zamieszczony w niniejszym poście, który stworzyłyśmy razem, co nieodmiennie napawa mnie dumą. Szarlotka to typowo jesienne ciasto, nie kojarzy się z sierpniem, ale tą pierwszą w tym roku szarlotką, musiałam się z Wami podzielić. Moja córka z resztą jest wielką fanką jabłek, o każdej porze dnia, zapytana co by zjadła, odpowiada "jabłko" (ewentualnie "dzynka" czyli rodzynki) i ostatni miesiąc bardzo cierpiała nie mogąc wynegocjować swojego ulubionego smakołyku. Przez czerwiec i lipiec jabłka nawet w naszym jabłkowym kraju są brzydkie i niesmaczne, babcia wychodziła ze skóry, żeby co jakiś czas wygrzebać dla wnusi jakiś sensowny okaz, ale znikał w ułamku sekundy i znów smutna minka na buzi. Stąd też to zachłyśnięcie pierwszymi, pysznymi papierówkami, które zaczęły pojawiać się na straganach. Zdecydowanie polecam ich zakup i wypróbowanie przepisu. A ciasto najlepiej smakuje w plenerze ;)



Szarlotka z papierówek
  • 2,5 szkl. mąki pszennej
  • 250g zimnego masła
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżki cukru kokosowego lub syropu klonowego
  • 5 żółtek
  • 2-3 łyżki śmietany 18%
  • 5 białek
  •  pół laseczki wanilii
  • 3/4 szkl. cukru kokosowego lub stevii
  • 4 płaskie łyżki skrobi ziemniaczanej
  • 0,5 szkl. oleju rzepakowego
  • 1 kg papierówek
  • drugie pół laseczki wanilii
  • cukier kokosowy bądź syrop klonowy
Masło z proszkiem przesiać do dużej miski, wrzucić masło i posiekać szybko nożem. Kiedy masło będzie już dobrze rozdrobnione, dorzucić żółtka i cukier albo syrop. Zagnieść i pod koniec dodać jeszcze śmietanę tak, żeby ciasto miało konsystencję plasteliny. Wstawić do lodówki na co najmniej godzinę.
W czasie, kiedy ciasto będzie się chłodzić (razem z ciastem do lodówki włóżcie miskę z białkami, będą się dzięki temu znacznie lepiej ubijać a pianka z nich będzie mięciutka), jabłka obrać i wydrążyć gniazda nasienne. Pokroić w półplasterki i wrzucić do garnka z odrobiną wody i gotować na małym ogniu aż się rozpadną. Na koniec dodać słodzidło do smaku i ziarenka z połowy laski wanilii. Papierówki, jak sama nazwa wskazuje, są suchymi i kruchymi jabłkami, więc do szarlotki nadają się wprost idealnie.
Piekarnik rozgrzać do 190 stopni, a blachę o wymiarach mniej więcej 33x20cm wysmarować masłem i oprószyć lekko bułką tartą (najlepsza będzie domowej roboty). Dobrze schłodzonym ciastem wylepić dno foremki, plus dorobić nieco podniesione brzegi. Ja polecam mój ulubiony sposób na rozwałkowanie ciasta włożonego pomiędzy dwa arkusze papieru śniadaniowego. Jeden z arkuszy można wcześniej wysmarować masłem i posypać bułką tartą zamiast blaszki i po rozwałkowaniu wyłożyć nim dno formy razem z przylepionym ciastem. Ciasto z wierzchu dość gęsto nakłuć widelcem i wstawić do piekarnika na mniej więcej 20 minut, aż zrobi się lekko złotawe i ciemniejsze na brzegach.
Kiedy ciasto się już podpiecze, wyjąć je na deskę razem z foremką, oprószyć lekko bułką tartą i wyłożyć na nie masę jabłkową. Następnie ubić schłodzone białka na najwyższych obrotach, jak piana będzie już sztywna po trochu wsypać słodzidło, nieustannie ubijając (na płynnych słodzidłach pianka opada). Następnie zmniejszyć obroty miksera do minimum i wsypać skrobię ziemniaczaną, poczekać aż się dobrze połączą i cieniutką stróżką, ciągle miksując, wlać olej. Na koniec wrzucić ziarenka z połowy laski wanilii. Gotową piankę wyłożyć na jabłka. Można zostawić ją w takiej formie, albo posypać kruszonką. Mój przepis na kruszonkę:
  • 150g zimnego masła
  • 100g mąki pszennej
  • 50g zmielonych orzechów włoskich
  • 50g cukru kokosowego albo 4 łyżki syropu klonowego
Wszystkie składniki trzeba szybko zagnieść. Ciasto na kruszonkę powinno mieć konsystencję mokrego piasku, to znaczy musi dać się zbić w kulkę, którą w miarę łatwo rozgnieść rękami na mniejsze kuleczki.
Ciasto wstawić do piekarnika z temperaturą zmniejszoną do 180 stopni. Przez pierwsze 20 minut piec je z góry i z dołu, następnie przełączyć piekarnik na grzanie tylko z góry i piec kolejne 20 minut.
My jedliśmy jeszcze ciepławe, dlatego troszkę ciężko się kroiło, jabłka były mięciutkie i łatwo rozpływały się na boki, stąd zdjęcia wyszły jak wyszły. Natomiast smak rewelacyjny.
Smacznego!